Wyprawa w Góry Księżycowe. Mark Hodder. Fabryka Słów 2013
U źródeł opowieści
Czy to zamkniecie cyklu, czy otwarcie nowego? Pytanie trudniejsze niż to, czy „Wyprawa w Góry Księżycowe” utrzymuje poziom poprzedzających ją „Dziwnej sprawy Skaczącego Jacka” oraz „Zdumiewającej sprawy Nakręcanego Człowieka”. O ile na drugie postaram się odpowiedzieć za chwilę, o tyle pierwsze pozostawię w spokoju, bo rozwiązanie związanego z nim problemu wydaje się jednym z najlepszych smaczków, czekających na czytelnika podczas lektury.
Akcja „Wyprawy w Góry Księżycowe” toczy się w XIX (i XX!) wieku, ale tej jego wersji, która wypadła z torów. Bohaterowie – choć są to znane z historii Anglii postacie – muszą swoje role zagrać od nowa. Wszystko się wykoleiło, więc nawet spacer po ulicy nie przypomina rycin z podręczników do historii. Nauka i technika rozwijają się w szaleńczym tempie. Ludzie poruszają się po ulicach spalinowymi welocypedami, a w niebo wzbijają rotofotelami. Królowa Wiktoria zginęła w młodym wieku, zaś na tronie zasiadł król Albert. Wiadomości można wysyłać przy pomocy papug, które mają jedną wadę – do pierwotnej wersji dorzucają kilka niewybrednych przekleństw.
Żeby się nie pogubić w tak zbudowanym świecie, warto najpierw zapoznać się z pierwszymi dwoma częściami cyklu.
Zmieniony pod wpływem wybryków Skaczącego Jacka świat uwodził czytelników. Czy warto jednak ciągnąć osadzoną w nim opowieść aż na trzy tomy? Uspokajam wszystkich fanów prozy Marka Hoddera: Warto! Stempunkowa rzeczywistość kryje jeszcze wiele tajemnic, co ciekawsze, tajemnic tkwiących u samego źródła opowieści.
Tym razem głównym miejscem akcji nie będzie Anglia, tylko Afryka. Wraz z Burtonem i Swinburne’em wyruszymy przez ten, nie zawsze przyjazny dla Europejczyków, kontynent, aby odkryć tajemnice rzeki Nil oraz klejnotów zwanych Oczami Naga.
Sama podróż może wydać się miejscami nużąca dla czytelnika, ale urozmaicenie jej równoległą opowieścią o przebywającym w wieku XX Richardzie Burtonie, sprawdza się wyśmienicie. Skąd on się wziął w swojej przyszłości? Jaki wpływ na przeszłość ma przyszłość?
Po raz kolejny – podobnie jak w dwóch poprzednich częściach – Mark Hodder rozsypuje wiele okruszków w postaci odwołań do „naszej” wersji historii. W „Wyprawie w Góry Księżycowe” najciekawszym jest alternatywne życie znanego nie tylko fanom fantastyki Herberta Georga Wellsa.
Pomimo że powieści o przygodach Burtona i Swinburne’a należą do literatury rozrywkowej, to równocześnie udaje się Markowi Hodderowi wpleść kilka ciekawych przemyśleń, które nie przeszkadzają w tym, co najważniejsze – w czytelniczej wyprawie.
Mark Hodder miał pomysł na „Wyprawę w Góry Księżycowe” i wiedział, w jaki sposób go wykorzystać.
Michał Domagalski