Świetnie się składa, że najnowsza powieść Witkowskiego trafia na półki księgarń tuż przed Halloween, Zaduszkami, Andrzejkami i wszelkimi innymi uroczystościami na cześć grobów, duchów, wiedźm czy trupów. Ta powieść jest po prostu koszmarna.
Fabuła rodem z obscenicznego horroru toczy się w prowincjonalnym miasteczku o tytułowej nazwie Wymazane. Gdzieś na północnym wschodzie Polski. Bohaterowie – mieszkańcy tej smutnej wiochy zabitej dechami, są przejaskrawieni, dialogi nasączone ordynarnym słownictwem, a opisy scen nie tyle bulwersują, co wywołują wręcz odruchy wymiotne. Ale ot cały Witkowski!
Ci, którzy znają twórczość Witkowskiego, doskonale wiedzą, że to literacki perwers. Wymazane ocieka zbereźnością, ale jak na prawdziwą powieść przystało – mamy tutaj pokrętny epizod romantyczny (choć bardziej może turpistyczny, albo i nekrofilny), solidny kawałek polskiej historii dziejów (od II Wojny Światowej po okres transformacji), a nawet przegląd tekstów popularnych szlagierów muzyki rozrywkowej. I to wszystko polane diabolicznie ostrym, nieco meksykańskim sosem. W powieści motywy wirują i wciągają niczym danse macabre, obrzydzają ale intrygują, przerażają, ale nie sposób się od nich oderwać. Witkowski szarlatańsko napędza korowód zdarzeń, co w efekcie sprawia, że Wymazane wciąga jak najbardziej śmierdzące bagno.
W tej rzeźnicko-sprośnej powieści autor mierzy się z trudnym tematem polskiej prowincji pogrążonej w stagnacji i beznadziei. Motyw nieco oklepany i przewidywalny, co Witkowski potwierdza zbyt banalnym zakończeniem. Na szczęście mnogość zdarzeń rekompensuje sprawę i po przeczytaniu książki nie ma się poczucia straconego czasu czy rozczarowania dość sztampowym finałem.
Autorowi nie można odmówić literackiego kunsztu. Enfant terrible polskiego pisarstwa bulwersuje czytelników w najlepszy, z możliwych sposobów. Kiedy chce jest nostalgiczny i gorzki, w innym przypadku kiczowaty i śmieszny, ale za każdym razem do szpiku kości autentyczny. Witkowski operuje językiem po mistrzowsku, bez problemu oddaje charakter wschodniego dialektu, języka szarej strefy, mowy potocznej czy chodnikowego żargonu.
Wymazane nie przebija kultowego Lubiewa jak rekomenduje recenzja na okładce książki, ale z całą pewnością mieści się w czołówce najlepszych dzieł Witkowskiego, dowodząc jego wyśmienitej kondycji. Wrażliwym czytelnikom o słabych nerwach radzę poważnie zastanowić się przed sięgnięciem do tej lektury. Wszystko co najgorsze to właśnie tu, co w efekcie powoduje, że koszmaru Wymazanego nie da się tak łatwo wymazać z pamięci.