S.A. Cosby to nazwisko, które zdążyło już zapisać się w umysłach polskich czytelników. Niedawno nakładem wydawnictwa Agora ukazała się trzecia w Polsce powieść autora. „Wszyscy grzesznicy krwawią” to brutalne zderzenie z Ameryką, której obraz daleki jest od tego znanego z telewizyjnych obrazów. Dla mnie to pierwsze spotkanie z pisarzem. Czy było ono udane?
Hrabstwo Charon położone w Wirginii, to miejsce, w którym życie toczy się od dawna utartym trybem. Gdy w miejscowej szkole dochodzi do strzelaniny, mieszkańcy wstrzymują oddech. W Charon takie rzeczy się nie zdarzają. Miejscowy szeryf, Titus Crown, stanie przed bardzo trudnym zadaniem: w miasteczku otwarta została iście makabryczna puszka Pandory. Charon zalewa zbrodnia. Zamordowany w szkolnej masakrze szanowany członek miejscowej społeczności, skrywał bardzo mroczne tajemnice. Czy szeryfowi uda się dociec prawdy, na którą Charon nigdy nie będzie gotowe?
Z pisarstwem Cosby'ego sprawa jest dość prosta: albo poczujesz to już po pierwszych stronach i będziesz wiedzieć, że czeka cię bezsenna noc, albo nie. Po prostu. Bardzo nietypowy i charakterystyczny styl autora sprawia, że nie ma tutaj nic pośredniego. Wchodzisz w to lub nie. A jeśli wejdziesz to się upajasz. Cosby to głębokie wejrzenie w warstwy podskórne. Sięgnięcie tam, gdzie inni nie mają odwagi zajrzeć. Jest głosem tej drugiej Ameryki, tej, która ciągle żyje wśród dawnych mitów, uprzedzeń i waśni. Ameryka Cosby'ego to Słowo Boże, które staje się orężem w ustach szarlatanów, to zaściankowe miasteczka, w których słońce wschodzi dla wybranych, to upadek mitu o wolności i szczęściu w bajecznej krainie poprawek do konstytucji. Południe kreślone piórem pisarza, to kraina, w której czas się zatrzymał, a ludzie żyją według własnych praw. To świat ludzi dumnych, ale także żarliwych. To miejsce, gdzie nienawiść codziennie znajduje nową pożywkę.
Wspaniały styl ocierający się o literaturę piękną. Język nasycony, pełen przenośni. Cosby odnajduje wartości w rzeczach małych. Mozolnie buduje fasadę szczegółów i bardzo dobrze oddaje ludzkie charaktery. Jakże inna jest Ameryka oczami człowieka czarnoskórego. Wydaje się uwięziona pośród mitów. Autor nakreśla szeroki koncept sytuacyjny. Ukazuje ludzi i wydarzenia tak bardzo dosłownie, a jednocześnie metaforycznie. To świat brutalny, samczy, poddany określonej kontroli. Ten styl jednych zachwyci, a innych zniechęci. Nie każdy zechce zajrzeć tam, gdzie zagląda S.A. Cosby. Można przestraszyć się tego, co kryje się pod powierzchnią.
„Wszyscy grzesznicy krwawią” to nade wszystko wyśmienity, soczysty, rasowy kryminał. Ach, jakże tu eskaluje zło, jakież formy ono przybiera, jak mami i buduje fałszywe obrazy. Z jednej strony jest to naprawdę mocna historia. Taka, w której nie zabraknie śmierci, zła i brutalnych sekretów. Zła w najczystszej postaci. Takiego, z którym nigdy nie chcielibyśmy się zetknąć. Z drugiej zaś jest to szeroki portret społeczeństwa amerykańskiego Południa wraz ze wszystkimi jego przywarami. To także opowieść o nienawiści rasowej, uprzedzeniach, niszczycielskiej sile przesądu. Odnoszę jednak wrażenie, że dla Cosby'ego najważniejsza jest sylwetka ludzka. Pisarz przygląda się człowiekowi bacznie. Ogląda go niczym badacz pod mikroskopem i można pomyśleć, że obiekt badań nie ukrywa przed nim żadnych tajemnic. Doskonałe wyczucie emocji, sprawne portrety psychologiczne i poruszające spojrzenie na współczesny świat. Nie tylko ten za oceanem. Cosby pisze ładnie, mądrze i niczym dyrygent rewelacyjnie steruje napięciem. Jakaż dopracowana jest ta powieść, głęboka i rozpaczliwie smutna. Autor uderza słowami jak żelazną pięścią. Potrafi wstrząsnąć czytelnikiem i odziera go ze złudzeń. To powieść mocno angażująca. Czasem bywa tak, że z przekory nie sięgam po głośne nazwiska kierując się zasadą, że szum wokół nich jest medialnym tworem. Odpuściłam dwie pierwsze powieści Cosby'ego, ale po trzecią już zdecydowałam się sięgnąć, by móc wypracować własną opinię. Cieszę się, że to zrobiłam. Doskonale czuję się wiedząc, że w literaturze wciąż jeszcze zdarzają się objawienia. Tym właśnie jest dla mnie twórczość S.A. Cosby'ego – cudownym odkryciem. Niepodrabialną symfonią słów.
Obrońcy wiary, czci i wielkiej ojczyzny – ci, którzy stoją na straży dawnych wartości. Są krewcy, silni i nie boją się kroczyć ścieżką wytyczoną przez ich przodków. I ci, którzy w kraju wolności wciąż pozostają obywatelami drugiej kategorii. Ci, dla których nie powstało Pismo Święte. Ameryka w całej swej krasie; kontrowersyjna, chwilami przaśna i biedna, ale ciągle dumna. W hrabstwie Charon nie ma miejsca na sentymenty. Tu rządzą silni. Lecz gdy zostaje przelana krew dzieci, nadchodzi czas, by miasteczko obudziło się z letargu. Czarnoskóry szeryf, który staje oko w oko z najpodlejszym złem. Tym, które narodziło się w czeluściach piekieł. Piekieł zamieszkanych przez ludzi. Brutalna powieść, której motywem przewodnim jest zbrodnia, a zwieńczeniem portret społeczeństwa upadłego. Kontrowersyjna, szokująca i boleśnie prawdziwa. Książka, która pozwala nam zobaczyć jak kreowany jest fałszywy obraz szczęśliwego życia. Miejscami bardzo dosadna i bolesna, ale ważna. Niewielu jest pisarzy, którzy są w stanie tak bezczelnie odważnie obnażyć wady społeczeństwa, w którym żyją. Poznajcie szeryfa Titusa Crowna i spójrzcie jak rozpada się jego świat. Wejdźcie na tę ścieżkę i skierujcie się ku Charon – miasteczka, w którym takie rzeczy nie mają prawa się dziać. Zapraszam Was do Ameryki, w której umarł i sen i Bóg