Małgorzata Mikos jest autorką wspaniale przyjętej duologii Dni naszego życia, a Wstrzymując oddech jest jej trzecią powieścią. Pamiętacie film Uwierz w ducha z Patrickiem Swayze i Demi Moore? Znajdziecie tu podobny motyw.
Jakub był dla Oliwii wszystkim, czego pragnęła, na urodziny podarował jej lokal, w którym mogła otworzyć swą wymarzoną kawiarenkę. "Był" to słowo klucz, bowiem chłopak ginie w wypadku samochodowym. Facet idealny? Takie zjawisko w przyrodzie nie występuje, ale od czego są marzenia i tak bardzo popularne powieści dla kobiet – tutaj wyobraźnia nie ma granic! Kuba to mężczyzna-marzenie: kochający, czuły, szczodry, czytający w myślach i spełniający marzenia. I nagle go zabrakło.
"Nieważne, czy jesteś młody, czy też stary, zawsze uważasz, że masz jeszcze czas. Myślisz, że zdążysz zrobić jeszcze tak wiele, przeżyć miliony chwil. Pewnego dnia ten czas nagle dobiega końca, a ty, zaskoczony tym faktem, masz wyrzuty sumienia, że zmarnowałeś tyle okazji".
Wstrzymując oddech to niezwykle przejmująca opowieść o próbach poradzenia sobie ze stratą najbliższej osoby. Czym zapełnić wyrwę, która powstała w naszym życiu? Jak przywrócić funkcje życiowe sercu, gdy zostało go tylko pół?! Wiem, wydaje się, że nie ma sposobu. Ponoć najlepszym lekarzem jest czas.
To opowieść o ludziach i ich emocjach, o żałobie, utracie i podnoszeniu się, o miłości silniejszej niż śmierć.
Autorka potrafi pięknie i szczerze mówić o uczuciach, i to na nich się skupiła. Postacie schodzą na drugi plan, to emocje odgrywają tu kluczową rolę, mocno wpływając na naszą wyobraźnię i współodczuwanie. W którymś momencie następuje jednak ich przesyt, mam wrażenie, że czytałam w kółko o tym samym i miałam tego najzwyczajniej dość, czułam że tonę w smutku. Musiałam odpocząć, złapać dystans, brakowało mi fabuły i akcji. Choć druga połowa zaskakuje pewną niezwykłością, to w dalszym ciągu jest zbyt monotonnie by uratować całość.