Najtrudniej jest wygrać z wrogiem, którego nie widać. Walczyć z samym sobą. Z przeszłością, która odciska piętno i naznacza. Czasem trudno jest podnieść się po traumatycznych przeżyciach i iść dalej. Rana się jątrzy, ból i gniew kumulują się, by w końcu wrzask wyrwał się z piersi.
Dwoje bohaterów z traumatyczną przeszłością, która kształtuje ich sposób bycia i to, kim są obecnie. Cynizm, ekscentryzm, nietypowy wygląd, ironia i oschłość – to wszystko ma na celu stworzyć mur i ułatwić funkcjonowanie w otaczającym świecie. Ich drogi się krzyżują, razem depczą po piętach seryjnemu mordercy. Być może dla siebie samych okażą się też bezpieczną przystanią i ratunkiem?
Debiut Izabeli Janiszewskiej zdecydowanie zasługuje na uwagę. Wyróżnia się spośród innych świetnym warsztatem, dopracowaną treścią. Genialna kreacja mordercy, wyraziści bohaterzy. I całość tematycznie obsadzona w realiach seksafer i sponsoringu. Jest odważnie i nietuzinkowo. Jest sensacyjnie, ale i nie brakuje dużej dawki psychologii. Akcja biegnie wartko od pierwszej strony. Jest napięcie, które z czasem osiąga kulminację. Tę książkę chce się czytać, naprawdę wciąga i intryguje.
Na szczególną uwagę zasługuje postać głównej bohaterki Larysy. Jest to kobieta niesztampowa, ukształtowana wskutek przeżyć z przeszłości. Mająca pazur i charakterna. To niewątpliwie ona nadaje całego charakterku tej powieści. Na niej skupia się cała uwaga czytelnika. I w tej postaci widzę duże podobieństwo do Salander, bohaterki trylogii Stiega Larssona. Czy to dobrze, czy to źle? Sama nie wiem. Gdybym ja miała się do czegoś przyczepić w całokształcie tej historii, to niewątpliwie byłby to ten aspekt. Larsson wykreował specyficzną bohaterkę, która stała się zdecydowanie inspiracją do stworzenia Larysy, co samo w sobie nie jest niczym złym, jednak jakiś lekki niesmak we mnie pozostawia. Ale w końcu, jeśli się wzorować, to na najlepszych.
Krótko podsumowując: bardzo dobra książka. Świetny warsztat. Czekam na więcej i na pewno przeczytam.