Wypychacz zwierząt - już sam tytuł jednocześnie przyciąga i odpycha, ale równocześnie intryguje. Okładka również jest bardzo wymowna i wzbudza podobne emocje. Co kryje się w środku? Historie w stylu „noir”, fantasy i science-fiction, czyli kilkanaście utworów ujętych w karb różnych stylów i konwencji literackich. Jarosław Grzędowicz pokazuje siłę gatunku, jakim jest opowiadanie.
Geneza utworów zawartych w książce jest podobna - powstały na zamówienie w przeciągu wielu lat i trafiały do zupełnie różnych zbiorów: od antologii opowiadań, po dodatek literacki do magazynu Fakt. Niektóre zostały napisane niedawno, inne nawet około 15 lat temu. Cechuje je więc różnorodna tematyka, ale także objętość. Kilkustronicowe i dynamiczne historie przeplatają się z tymi dużo dłuższymi, starannie kreującymi świat przedstawiony i powoli zmierzającymi do punktu kulminacyjnego
Zróżnicowanie opowiadań sprawia, że te lekkie, traktowane bardziej jako ciekawostki i przerywniki, zestawione są z poważniejszymi „traktatami” o kondycji człowieka i świata.
Te drugie mają jeden cel. Kreują świat i zdarzenia bliskie człowiekowi. Niekoniecznie takie, które są mu znane, ale także nie niemożliwe, aby mogły zaistnieć. Skłaniają do refleksji i zadawania sobie pytań. Co ja bym zrobił w takiej sytuacji? Czy zachowałbym się inaczej? Lub: dokąd zmierza świat, w którym żyjemy? Czy to, co się dzieje wokół nas, jest normalne czy już zakrawa na szaleństwo i należy coś z tym zrobić? Jakie są granice moralności, a jakie wolności?
Konwencja science-fiction czy fantasy tylko pomaga uwypuklić problemy przedstawione w opowiadaniach. Dzięki nim czytelnik głębiej wchodzi w sens, przesłanie każdego utworu – metafory zawarte w tekście zgrabniej, bardziej obrazowo, ale i dobitniej pokazują to, o czym można się dowiedzieć z gazet, lekcji historii czy z codziennego życia.
Najbardziej interesujące wydaje się opowiadanie pt. Buran wieje z tamtej strony. Otrzymujemy w nim przejmujące historie dwóch osób - żyjących jednocześnie, a znających zupełnie inną przeszłość swojego kraju i świata. W pewnym momencie zaczyna się gra z czytelnikiem, który, zdezorientowany, nie wie, w którą wersję powinien uwierzyć.
Krótkie utwory zaś stanowią dla odmiany przerywnik od tych dłuższych i bardziej wymagających. Ich wymowa często jest ironiczna, trochę gorzka, ale bardziej wzbudza krótki uśmiech zaskoczenia, niż trwogę czy smutek. Są to najczęściej błyskotliwe, dynamiczne historie, które kończą się tak szybko, jak się zaczęły, a mimo to, dzięki ich nieprzewidywalnemu zakończeniu, zapadają w pamięć. Przykład stanowi tytułowy Wypychacz zwierząt - nawiązujący do codziennych problemów, których rozwiązanie szykuje się dosyć niecodziennie... Fani Tima Burtona na pewno nie będą zawiedzeni.
Wypychacza zwierząt poleciłabym więc zarówno jako intelektualną ucztę, do której potrzebne są często skupienie i cierpliwość, jak i szybkie, przelotne czytadło do tramwaju. Wszystko zależy od tego, które opowiadanie wybierzemy. Niektóre można traktować z przymrużeniem oka, a w innych zobaczyć ciekawe spojrzenie na rzeczywistość. Ich różnorodność jest zdecydowanie zaletą. Po przeczytaniu jednego opowiadania, od razu pojawia się ciekawość: jakie niespodzianki kryje następne?
JULIA SIEGIEŃCZUK