Odnoszę wrażenie, że choć steampunk i cyberpunk od dawna fascynują wielu czytelników, to jednocześnie nigdy nie było prawdziwego boomu na wydawanie tego typu książek. Nawet teraz częściej w księgarniach można znaleźć powieści new wierd, niż pełnokrwistych reprezentantów dwóch wcześniej wymienionych gatunków. Z tym większą radością powitałem na swojej półce "Mechanicznego" Iana Tregillisa ...
... która to pozycja nieco odbiega od schematu klasycznie pojmowanej powieści steampunkowej. Zamiast wielkiej przygody w świecie cudownych parowych wynalazków, na pierwszy plan wysuwa się tu silny wątek filozoficzny. Czytając pierwszą część "Wojen alchemicznych" moje myśli co chwila dryfowały w stronę prozy Asimova czy Philipa K. Dicka, czyli wielkich mistrzów science-fiction. Wszystko w dziele Tregillisa sprowadza się bowiem do prostego pytania: czy klakierzy marzą o mechanicznych owcach?
Kim jednak są klakierzy? To mechaniczni słudzy, powołani do życia w XVII wieku przez holenderskiego matematyka i fizyka Christiaana Huygensa. Niezmordowani, silni i absolutnie posłuszni – te cechy uczyniły z klakierów broń idealną, dzięki której Holandia podbiła świat. Po kilkuset latach jedyną opozycję wobec „tulipaniarzy” stanowią wygonieni z Europy Francuzi. Wśród wygnańców pierwsze skrzypce gra Berenice, wicehrabina i szefowa francuskich szpiegów, do grona których należy rezydujący w Hadze pastor Luuk Visser. Jednak najważniejszą postacią dla losów wojny może okazać się Jax: klakier, który zrywa z siebie geas - alchemiczne zaklęcie pętające jego wolę.
Niezależnie z której akurat perspektywy śledzimy akcję, temat duszy i wolnej woli prędzej czy później wybija się na pierwszy plan. Siłą rzeczy najbardziej widoczne jest to w wątku Jaxa. Gdy służący buntuje się przeciwko swoim panom - co nie jest żadną tajemnicą, wystarczy spojrzeć na opis umieszczony z tyłu książki - zmienia się nawet sposób, w jaki "myśli" on o klakierach – zamiast z małej, w rozważaniach byłego niewolnika wyraz ten zaczyna być zapisywany z wielkiej litery. Zresztą od rozważań o naturze klakierów niedaleka droga do stawiania pytań o ducha samego człowieka, a fabuła „Mechanicznego” w ciekawy i przystępny sposób przybliża spór między doktrynami katolicką i protestancką o ideę predestynacji.
Oczywiście nie wszystko zagrało tu idealnie, a największy zarzut kieruję pod adresem stylu Tregillisa, który miejscami określiłbym jako nieco toporny. Nie wiem, ile w tym winy tłumacza, czuć jednak, że autorowi brakuje jeszcze wiele do zostania prawdziwym mistrzem słowa.
Wspominałem, że w "Mechanicznym" wątek przygodowy wcale nie jest tym najważniejszym... Kto jednak nie wyobraża sobie fantastyki bez szczypty akcji, ten również w powieści Tregillisa znajdzie coś dla siebie. Nie brak tu intryg, zdrad i pościgów, a alternatywna rzeczywistość w której Holendrzy trzymają świat za pysk został przedstawiony bardzo wiarygodnie - widać, że autor poważnie podszedł do tego zagadnienia.
Wszystkie te elementy powodują, iż "Mechaniczny" stanowi niezły pomost między rozrywką a filozoficznymi rozważaniami, dzięki czemu może przypaść do gustu zarówno osobom szukającym lektury lżejszej, jak i dającej do myślenia.
Michał Smyk