Wojna w blasku dnia. T.1. Peter Brett. Fabryka Słów 2013
‘to najspokojniejszy azyl pośród bezmiaru ciszy; to raj, do którego trafiasz, gdy grasz; to kojąca kryjówka, w której ignorujesz ból (…)’.
Ciśnienie emocjonalne po odłożeniu książki skoczyło do około 340/130. Zaczęło się od pociągającej orientalnie okładki, a skończyło kompletnym oderwaniem od rzeczywistości. Całość demonicznej trylogii Bretta składa się z dwóch ksiąg ‘Malowanego Człowieka’, dwóch ksiąg ‘Pustynnej Włóczni’ oraz dwóch ksiąg ‘Wojny w blasku dnia’. Zbliża się Sharak Ka- krwawa bitwa dobra ze złem. Intrygujących ludzi z ciemną stroną mocy. Trzydzieści dni na przygotowanie do ostatecznego starcia.
Powieść maksymalnie wielowątkowa i precyzyjnie odwlekająca rozwiązanie części fabuły. Kipiąca fikcyjnością, abstrakcyjna do bólu, klimatycznie na poziomie otchłani i wszechogarniającego mroku. Zdecydowanie nie jestem fanką brutalnych, bezpośrednich opisów autora, chociażby inicjacji Inevery, silnej i władczej kobiety.
Jiwah, khaffit, damaji to tylko niektóre z barwnych słów, jakimi pisana jest książka. Autor prowadzi dynamiczną akcję, ale w celu podtrzymania napięcia korzysta z progów zwalniających. Są runy, są kości, magiczna symbolika, oryginalny styl.
680 stron niebanalnego przekazu o ludzkości dla ludzkości. Walka i solidarność mimo wielu poróżnień. Brett prowadzi nas przez Krasję w niewyobrażalnym tempie, zdradza sekrety Wybrańców. Obrazuje świeżo i rytmicznie, a dopełnieniem historii są niesamowite, wręcz mistyczne ilustracje Dominika Brońka.
Lektura, która kradnie czas. Pochłania bez skrupułów i szyderczo trzyma czytelnika w literackich ryzach. Zaskakuje, nie rozczarowuje niedociągnięciami fabularnymi, perspektywicznie wprowadza w zamęt. Intrygi, tajemnice, wartka elementarność. Chce się jeszcze, chce się więcej.
Wśród rozlewu krwi autor udowodnił, że zgasić można słońce, ale miłości już nie. Fantastycznie wyłożona fantastyka.
Patrycja Sikora