Paulo Bacigalupi to na dzień dzisiejszy zdecydowanie najbardziej znany twórca fantastyki, który tak wiele miejsca w swoich książkach poświęca sprawom związanym z ekologią. Jasne, niby co druga powieść o apokalipsie traktuje jeśli nie o nuklearnej wojnie, to o niemądrych ludziach którzy zanieczyścili Ziemię, ale Bacigalupi katastrofy ekologicznej nie traktuje wyłącznie jako wygodnej wymówki do wrzucenia swoich bohaterów do zrujnowanego świata. Jego wizje przyszłości są przeważnie niezwykle spójne i przemyślane. Widać, że amerykański autor problem ten traktuje bardzo poważnie. Oczywiście, takie zaangażowanie nie zawsze wychodzi powieści na dobre, choć akurat „Wodny nóż” z nudną ideologiczną agitką niewiele ma wspólnego.
Tym razem ludzie biorą się za łby, bo zaczyna brakować wody. Gdy klęska żywiołowa dotyka południa USA, władze centralne zmuszone są do przekazania znacznie większych uprawnień w ręce stanów. Wiele z nich – w obawie przed migracją obywateli z najbardziej dotkniętych katastrofą obszarów do tych bogatszych – natychmiast zamyka własne granice. W ten sposób Teksas zmienia się w piekło na ziemi, a Teksańczycy: pogardzanych uchodźców. Powolny upadek ku ogniom piekielnym zalicza też Arizona, skutecznie przed zapaścią zdają się bronić Kalifornia i Nevada, posiadające mocne prawa wodne – dokumenty, dzięki którym poszczególne stany mogą dobrać się do zbiorników wody i zagarnąć je tylko dla siebie. Egzekwowaniem owego brutalnego prawa zajmuje się Angel, wodny nóż, jeden z trójki głównych bohaterów powieści. Prócz najemnika, czytelnik pozna również los Lucy, dziennikarki opisującej stopniowy rozkład Phoenix, oraz Marii, nastoletniej sieroty, której jedynym marzeniem jest dostanie się na północ Stanów Zjednoczonych.
Prezentowana przez autora nieodległa przyszłość wydać się może czytelnikowi czymś, co faktycznie ma spore szanse na urzeczywistnienie. Amerykanin postawił na sprawdzone układanki apokalipsy: brutalna walka o wodę to nic innego jak kolejna odsłona konfliktu między wielkimi graczami, nie ważne, czy ukrywającymi się pod postacią polityków, oligarchów, czy korporacji. W upadających miastach władzę przejmują gangi, bogaci zamykają się w luksusowych enklawach, a maluczcy jak zwykle zbierają srogie baty. Piekło jak więc widać ma bardzo swojską twarz. Mimo to brak oryginalności absolutnie nie jest wadą „Wodnego noża”, bowiem wszystkie te elementy są tak sprawnie do siebie dobrane, iż w trakcie lektury ani razy nie odniosłem wrażenia, iż mam do czynienia z nudną sztampą. Co więcej, świat przedstawiony w „Wodnym nożu” jest jak najbardziej żywy i nie kręci się wyłącznie wokół trójki protagonistów, ale musi borykać się z własnymi poważnymi problemami. Dzięki temu wydarzenia, w których Angel i reszta nie biorą bezpośredniego udziału, a jedynie o nich słyszą, mają swój realny wpływ na całą historię. Potęguje to przy okazji wrażenie, iż bohaterowie są tylko niewiele znaczącymi trybikami, którym pozostaje dostosowanie się do zasad rządzących ich rzeczywistością, a na których kształt i zmianę nie mają żadnego wpływu.
Właśnie, a propos historii... Bacigalupi ustrzegł się błędu popełnianego przez naprawdę wielu pisarzy, którzy tak bardzo zachwyceni są wymyślonym przez siebie światem, że zapominają opowiedzieć czytelnikowi ciekawej i wciągającej opowieści. Fakt, „Wodny nóż” nie ma najlepszego głównego wątku w historii fantastyki, ale na pewno Amerykaninowi nie można zarzucić, że fabułę wymyślił na odwal. Wertując kolejne strony książki byłem naprawdę ciekaw, jak awantura, w którą protagoniści zostali wplątani, zakończy się. Widać, że Bacigalupi to jednak fachowiec, który proporcje między akcją, wyjaśnianiem powieściowego tła itd., potrafi odważyć we właściwy sposób.
Wielu zarzuca serii „Uczta wyobraźni”, iż w jej ramach MAG wydaje powieści nudne i przyswajalne wyłącznie dla bardzo wąskiego grona odbiorców. Sam mam nieco inne odczucia i „Ucztę…” bardzo sobie cenię, jednak dla jej przeciwników mam dobrą wiadomość: „Wodny nóż” absolutnie nie jest przykładem ciężkostrawnego bełkotu ukrytego pod płaszczykiem rzekomo oryginalnych wizji, lecz książką niezwykle ciekawą i przystępną.
Jest to po prostu pozycja, po którą powinien sięgnąć każdy fan dobrej fantastyki.
Michał Smyk