Obrona Wizny to bitwa II wojny światowej, o której na lekcjach mówi się zazwyczaj w dwóch, trzech zdaniach, i można domniemywać, że więcej informacji na jej temat przekazuje metalowa kapela w jednym ze swoich utworów. Jacek Komuda podejmuje kolejną gorzką, wrześniową historię, której finał zna każdy, ale o jej przebiegu wiedzą w zasadzie nieliczni.
Bitwa zaczęła się 7 września i trwała 3 dni. Niemcy dysponowali znaczną przewagą nie tylko liczebną, ale przede wszystkim technologiczną – czołgami, pojazdami pancernymi, artylerią. Polska strona broniła się w niedokończonych schronach, mając do dyspozycji jedynie kilka dział oraz dwa karabiny przeciwpancerne. Dowódcą był kapitan Władysław Raginis. Powieść prezentuje go jako człowieka bardzo zacnego, niemal idealnego żołnierza, który służbę przedkładał ponad wszystko. Poza nim poznajemy najważniejszych oficerów po polskiej stronie, kilka rozdziałów prezentuje także akcję z perspektywy niemieckiego dowódcy, Gunderiana. Całość jest oczywiście fabularyzowana, wydarzenia historyczne splatają się z fikcją na nich opartą, która próbuje wypełnić luki i ubarwić sam przekaz.
Trzeba jednak zaznaczyć, że barwy te pozostają w gamie szarości. Nie jest to w żadnym wypadku zarzut. Książka jest gorzka. Obserwując zmagania żołnierzy, równocześnie znając wynik samego starcia, mimowolnie można zacząć odczuwać bezsilność i przygnębienie. Samotność skazanych na porażkę ludzi, którzy do końca bronią swoich pozycji, mimo miażdżącej przewagi wroga, jest obezwładniająca. Bohaterstwo i poświęcenie jest rzucone naprzeciw czołgom i bombardowaniom. Nieco balansu dodaje tutaj symbolika związana z koniem kapitana Raginisa czy postać Suboty, kłusownika-żołnierza, ale suche fakty pozostają bezwzględne.
W tym wszystkim warto oddać Komudzie, że podobnie jak w poprzedniej książce z serii, Westerplatte, tak i tutaj stroni on raczej od nadmiernej brutalności czy prezentowaniu nienawiści. Wstrząsające sceny występują, aczkolwiek są to klisze, krótkie elementy całości. Autor maluje obraz nostalgicznej wsi, która zostaje następnie rozjechana gąsienicami wojny i nie potrzebuje polewać tego jeszcze wiadrami krwi.
Warto wspomnieć także o samym wydaniu. Fabryka jak zwykle stanęła na wysokości zadania, zachowując kompozycyjną spójność wszystkich tomów. Okładka otwiera się na mapę pola walki, pierwsze strony rozdziałów prezentowane są wraz z pierwszymi stronami gazet z okresu kampanii. Na końcu możemy także zapoznać się z poglądowym schematem samego bunkra.
Wizna to dość ciężka przeprawa, ciężar spoczywający na barkach jej obrońców odciska swe piętno na współczesnym czytelniku, który próbuje zrozumieć przez co mogli przechodzić młodzi ludzie walczący we wrześniu 1939 roku. Warto jednak tę historię znać, nie tylko przez to z jaką przewagą wroga musieli się oni zmierzyć, ale żeby poczuć cały koszt walki o ojczyznę, do samego końca.