Wydawnictwo Vesper coraz śmielej stawia na polskich autorów. Skoro udało się z Jakubem Bielawskim i Arturem Urbanowiczem, to może wydawanie powieści mało znanych, ale dobrze rokujących autorów ma sens? Teraz szansę otrzymał Tomasz Sablik ze swoją Windą.
W życiu Roberta Rota, skromnego taksówkarza, nie dzieje się najlepiej. Mężczyzna nie tylko próbuje uporać się z kryzysem małżeńskim i coraz częstszymi napadami migreny, ale na domiar złego zaczynają nękać go niepokojące wizje; większość z nich związana jest z... windą w bloku. Czy mężczyzna traci zmysły? A może coś próbuje nawiązać z nim kontakt? Niestety siły, które nawiedzają Rota, nie wydają się mieć dobrych zamiarów...
Winda to klasyczny thriller z elementami powieści grozy. Sablik nie zamierzał odkrywać koła na nowo, zamiast tego postawił na sprawdzone rozwiązania. W Windzie koszmar miesza się z rzeczywistością, a bohaterowie często nie są w stanie rozstrzygnąć, co jest realne. Muszę przyznać, że autor potrafi genialnie budować klimat niepokoju i niepewności. Fragmenty, w których poczytalność Roberta poddawana jest w wątpliwość, są najlepsze w całej książce.
Przy recenzji niemal każdego horroru chwalę autora, jeśli potrafi wywołać poczucie lęku, bez sięgania po tanie chwyty. Sablik w swojej książce nie epatuje krwią i okropnościami, wprowadzając elementy gore tylko wtedy, kiedy jest to naprawdę potrzebne. A mimo to są w Windzie takie sceny, które naprawdę zapadają w pamięć i są idealnym przykładem tego, jak powinno się wzbudzać w czytelniku niepokój.
Największą bolączką powieści Sablika jest jednak jej przewidywalność. Rozwiązania zagadki tytułowej windy łatwo się domyślić; było to dla mnie tak oczywiste, że przez cały czas oczekiwałem jakiegoś twistu. W posłowiu do książki autor przyznał, że od samego początku wiedział, jak historia Roberta Rota się skończy; znak to, że czasami naprawdę warto przemyśleć niektóre pomysły, nawet jeśli w pierwszej chwili wydają się dobre.
Tomasz Sablik ma już na swoim koncie powieść napisaną pod pseudonimem. Faktycznie, Winda pozbawiona jest wielu typowych dla debiutów wad. Autor sprawia też wrażenie pisarza świadomego swoich mocnych i słabych stron – zamiast więc silenia się na coś więcej, postawił po prostu na dobrą i wciągającą historię dla fanów grozy.