Wiersze do szuflady. J. Kubiczek/ Moje nastroje. Blaski i cienie czasu. A. Rybczyńska/Usta jej, usta jego. T. Błaszkiewicz. WFW 2014
Miało być dobrze, a wyszło jak zwykle
Warszawska Firma Wydawnicza miała aż trzy szanse, by wydać dobrą, soczystą i świeżą poezję, którą chciałoby się czytać i posyłać dalej w świat. Niestety, żadnej z nich nie wykorzystała, bo żaden z trzech najnowszych tomików nie dociera dalej, niż standardowa poezja pisana w ramach osiedlowych kółek poetyckich. Zdaję sobie sprawę z tego, jak mocne to słowa, jednocześnie usprawiedliwiając je przytaczanymi fragmentami. Niech pierwszy rzuci kamień ten, kogo w każdej z tych prób nie uderzy naiwność i banalność przekazu oraz jego miałkość i prostota – niestety, w negatywnym tego słowa znaczeniu. Na pierwszy ogień Janusz Kubiczek i jego „Wiersze do szuflady”, które przypominają raczej proste rymowanki, jakimi nastolatki posługują się we wpisach do pamiętników swoich równie niedojrzałych koleżanek. W konsekwencji czytelnik czuje się zagubiony, oszukany, a ostatecznie piekielnie rozczarowany. Przynajmniej mnie towarzyszą takie uczucia. Prócz rymów nie ma w tej radosnej twórczości nic co można byłoby uznać za udane, a to i tak przy założeniu, że rym udany to taki, który „się rymuje” (jak mawiał Anatole France „ironia jest ostatnią fazą rozczarowania”). I o ile w rymowankach z góry zarezerwowanych dla dzieci jest to zabieg zamierzony i jak najbardziej zasadny…
"Dla Niny
Lalka cioci, misio dziadka
bo dziś Nina ma dwa latka
no a duży silny tata…
… pewno mi przywiezie brata"
… o tyle w tych dla dorosłych aż włos się jeży na głowie przy świadomości, że autor tym razem pisał naprawdę „na poważnie”:
"Wątpliwości
Ty jesteś we mnie,
myślę, że nienadaremnie?
Ja w Twojej głowie,
Wciąż myślę o sobie,
Skąd nasze wątpliwości?
Wciąż uczymy się miłości"
Niestety, nie inaczej jest w przypadku Anny Rybczyńskiej i jej tomiku „Moje nastroje. Blaski i cienie czasu”. Tu z kolei mamy do czynienia z próbą wyrażenia siebie w mini-erotykach, które strywializowane do granic możliwości finalnie nie mają już nic wspólnego z pięknem ludzkiego ciała i związanych z tym ciałem relacji. Wielka szkoda, bo to jeden z najgłębszych i najpiękniejszych odłamów poezji i wręcz grzechem jest zaprzepaszczać jego ogromny potencjał.
"Przytul mnie pieszczotą ust.
Dłońmi kołysz mój biust.
Językiem smakuj łono moje.
Na brzuchu maluj imię swoje"
Na pocieszenie mogę jedynie dodać, że krótkie formy Rybczyńskiej wychodzą zdecydowanie lepiej, choć nadal nie można mówić tu o lirycznym popisie i majstersztyku słowa.
"Mieliśmy odwiedzić piramidy
pokłonić się faraonowi, razem.
Zerwana życia nić, koniec marzeń,
A piramidy stoją niewzruszone"
Po tym wszystkim miałam nadzieję, że obroni się chociaż Tomasz Błaszkiewicz i jego (nomen omen) „Usta jej, usta jego”. Nic bardziej mylnego.
(Czas przed)
"Czas oczekiwania
To serca katusze.
Serce kochać by chciało,
Więc mu miłość dać muszę"
(Dlaczego patrzę)
"Uwielbiam patrzeć
na Twój obraz nagi
oprawiony w ramy.
Nie lubię obrazów,
lecz w tym chyba jestem zakochany"
Janusz Kubiczek tak tłumaczy tytuł swojego tomiku: „Po prostu nie chcę zostać zaszufladkowany […] Pora już opuścić szufladę biurka, najwyższa pora…”. Cóż, panie Januszu, panie Tomaszu i pani Anno – chyba jednak nieco się Państwo pospieszyli. (as)