Każdy zna takiego „wiecznego męża”: mężczyznę, który zdaje się być wyłącznie dodatkiem do swojej żony. Pokornie przyjmuje każdy jej rozkaz, jednocześnie udając głowę rodziny. Co się jednak stanie, jeśli taki delikwent zostanie nagle pozbawiony wpływu małżonki? Czy jego starannie budowane życie nie zawali się nagle, a on sam podda się pokusie upadku na samo dno?
Na te pytania starał się odpowiedzieć Fiodor Dostojewski w powieści Wieczny mąż. Oto Paweł Pawłowicz Trusocki po śmierci żony udaje się wraz z córeczką do Petersburga, by tam odwiedzić dawnego przyjaciela Wielczaninowa. Jak to u wielkiego rosyjskiego pisarza bywa, wizyta ta doprowadzi do wielu niezwykłych i nieprzewidzianych zdarzeń.
Wieczny mąż to klasyczny Dostojewski w najlepszym wydaniu. Autor jak zwykle snuje opowieść o słabych ludzkich jednostkach. Bohaterowie Rosjanina targani są sprzecznymi emocjami; wiedzą, że powinni zachowywać się inaczej, ale nie potrafią przełamać własnej niemocy. Jednych dręczą natrętne myśli, niepozwalające osiągnąć szczęścia; drudzy z kolei postępują bezmyślnie, sprowadzając na siebie kolejne nieszczęścia. Wszyscy jednak osiągają ten sam efekt: ciągłe poczucie pustki i przekonanie, że szczęście jest gdzie indziej.
W trakcie lektury zdziwiło mnie, że powieść ta liczy sobie tylko około 150 stron. W książce pojawia się wiele wątków, które Dostojewski zwykł rozwijać ze znacznie większym rozmachem. Z drugiej strony, skromna objętość czyni powieść znacznie bardziej przystępną dla nowicjuszy. Jeśli ktoś dopiero chce zacząć przygodę z Dostojewskim, Wieczny mąż sprawdzi się doskonale.