Gdy za moim oknem zima zrobiła niespodziewany "come back", ja przynoszę się w sam środek upalnego lata nad brzeg polskiego morza. Nie spodziewałam się takiego wybuchu tęsknoty za wakacjami.
Przedstawiona tu historia przypominała mi swym klimatem Żmijowisko Wojciecha Chmielarza. Gdy dochodzi do podejrzanej i niejednoznacznej śmierci na kempingu, początkowo trudno rozstrzygnąć, czy jest to morderstwo, czy jednak samobójstwo. Jednakże pojawia się pewien trop świadczący o tym, że to nie pierwszy tego typu "wypadek". Więc jednak grasuje tu morderca, tyle że naprawdę trudno dociec, kto i dlaczego zabija.
Wicierz M.M.Perr jest czwartą częścią serii kryminalnej z komisarzem Robertem Lwem. Wszystkie tomy opowiadają o różnych sprawach, jednak dwa pierwsze są ze sobą ściśle powiązane, warto je czytać po kolei przez wzgląd na wątki prywatne śledczych, którzy są bardzo ciekawymi postaciami. Same zagadki są wielce zajmujące, akcja średnio dynamiczna z licznymi zwrotami sytuacyjnymi, mnóstwo tu tropów, które często prowadzą na manowce. Dobrze poprowadzone śledztwo i zgrana ekipa dochodzeniowa sprawiły, że wszystko chłonęłam z ogromną ciekawością. Naczelny antagonista, który pojawia się w kilku zajawkach, okazuje się bardzo interesującą personą z przeszłością.
Wicierz to sprawnie napisany kryminał bez zarzutu pod względem fabularnym i pisarskim. Właśnie na takie historie czekam.