Pokochałam Luca D'Andrea za tajemniczą Istotę zła, a historia Lissy totalnie mnie zaskoczyła. Sięgnęłam więc po Wędrowca z niezachwianą pewnością, że otrzymam niezwykłą i nieszablonową opowieść.
Po dwudziestu latach od śmierci matki, Sybille dowiaduje się, że nie popełniła ona samobójstwa, lecz została zamordowana. Dziewczyna zaczyna zadawać pytania, czym budzi dawne demony i niepokój wśród mieszkańców wsi, którzy swój byt zawdzięczają zamożnej rodzinie Perkmanów, a wszystko wskazuje na to, że to właśnie ktoś z nich maczał palce w zabójstwie kobiety.
Sybille to młoda, niepokorna dziewczyna, która nie cofnie się przed niczym, chcąc odkryć tajemnicę śmierci swojej matki i przerwać zmowę milczenia, panującą wokół tego wydarzenia. Pomaga jej w tym były dziennikarz, obecnie poczytny pisarz powieści romantycznych, Tony Carcano. Dlaczego komuś tak bardzo zależało, by to właśnie żółtodziób, którym był przed dwudziestu laty Tony, zajmował się tą sprawą?
Uwielbiam tę nieoczywistość, którą za każdym razem serwuje nam autor, tworząc niesamowity klimat i atmosferę podszytą grozą. Do tego otrzymujemy też świetną zagadkę kryminalną z wyrazistymi postaciami, a osadzona w surowym klimacie Dolomitów akcja, to crème de la crème fabuły.
Krótkie rozdziały potęgują dynamikę powieści i wymagają ciągłego skupienia, bowiem przenoszą nas w czasie i przestrzeni. Prowadzone przez dwójkę głównych bohaterów śledztwo ociera się o zjawiska nadprzyrodzone, przesądy i legendy, potęgując duszną i klaustrofobiczną atmosferę podszytą grozą. Wszystko to przeplata się z małomiasteczkową rzeczywistością, w której ciche rządy sprawuje rodzina Perkmanów, misternie tkających swą sieć, złożoną z wzajemnych powiązań i zależności, sekretów i kłamstw.
Dowiemy się, do czego prowadzą niezaspokojone ambicje przekazywane z pokolenia na pokolenie i pragnienie władzy absolutnej.