We mgle to książka budzącą skrajne emocje. Jedni będą zachwyceni, inni będą ziewać podczas przewracania stron. Niby to thriller, a jak dla mnie to delikatny kryminał.
Kilkadziesiąt lat temu doszło do morderstwa, po którym zaginęła córka ofiary. Dziecko zapadło się jak przysłowiowy kamień w wodę i do dnia dzisiejszego jest oficjalnie uznane jako zaginione. Jessica, w roli prywatnego detektywa, przypadkiem (przy delikatnej pomocy N.N.) natyka się na tę głośną lata temu sprawę. Trzyletnie wówczas dziecko obecnie byłoby w jej wieku. Zgadza się nie tylko to, zgadza się niemal wszystko, bo tym dzieckiem jest bohaterka. Książka krąży wokół ustalania przyczyn zaginięcia, morderstwa jej matki, a jednocześnie dwutorowo w fabułę wkrada się aktualnie dokonana zbrodnia, która choć nie ma z tym nic wspólnego, może nieść odpowiedzi na krążące w głowie bohaterki pytania.
Niewątpliwy plus książki to dopracowanie każdej nasuwającej się czytelnikowi wątpliwości oraz pomysł na poszczególne wydarzenia. We mgle czyta się stosunkowo dobrze, choć nie brak momentów, gdy zwyczajnie uciekają rozdziały, w których nie dzieje się niemal nic. Kolejny plus to wystawienie w roli prywatnego detektywa właśnie kobiety, której postać, choć nie budzi zbyt wielkiej sympatii, doskonale radzi sobie w swoim zawodzie pokonując niemożliwe, a jednocześnie zachowując autentyczność. Podsumowując: nie jest to książka wybitna, lecz nie jest też zła. Pojawia się też szansa, że w kolejnych tomach autorka po wcześniejszych małych błędach, przedstawi nieco ciekawiej losy Jessiki Shaw, pogrążając bez reszty czytelnika w kolejnych śledztwach.