Próba przeszczepienia na polski grunt komunistycznych standardów oznaczała również nowe otwarcie w literaturze. Podobnie jak w ZSRR od lat 30-tych XX wieku, w powojennej Polsce władze uznały, że ludzie pióra powinni iść z nią ramię w ramię, a niepokornym groził literacki niebyt. Skazani na państwowe wydawnictwa próbowali odnaleźć się zajmując różne stanowiska wobec zmieniającej się rzeczywistości. Warszawa, jako miasto stołeczne, skupiała ich liczne grono. Właśnie o nich oraz ich wyborach Piotr Łopuszański napisał Warszawę literacką w PRL.
W swojej pracy Łopuszański zastosował podział na rozdziały wg standardowego kryterium stosowanego w periodyzacji dziejów PRL-u. Uwagę skupił na kilku zagadnieniach dotyczących warszawskich literatów. Najwięcej miejsca przeznaczył na opisanie sytuacji wewnątrz środowiska oraz jego relacji z państwem i PZPR. W pierwszym przypadku wyróżnić należy wzajemne relacje twórców (przyjaźnie, animozje, miłości) oraz warunki bytowe (mieszkanie, zarobki). Niektórym (m.in. Zbigniewowi Herbertowi czy Stanisławowi Dygatowi) poświęcił więcej uwagi (życie i twórczość). W drugiej wiodącej tematyce książki zaistniały takie instytucje jak cenzura, PZPR i SB (wielokrotnie podano kto i na kogo donosił). Znalazły się w niej również postawy literatów wobec nowego ustroju oraz w sytuacjach napięć politycznych. Gdzieś w tle pojawiała się Warszawa. Najczęściej w kontekście miejsc zamieszania ludzi pióra oraz ich ulubionych kawiarni i restauracji. Wreszcie, skoro mowa o twórcach kultury, to nie mogło zabraknąć ich dzieł. Autor nie ograniczał się tylko do literatury, wspominając o filmie czy muzyce.
Gdyby ktoś zapytał mnie o pierwsze skojarzenie dotyczące recenzowanej pozycji, to byłby nim ogrom informacji. Piotr Łopuszański przywołał bardzo dużo nazwisk i utworów (znanych oraz zapomnianych). Stworzył opowieść o ludziach i historii, w mniejszym stopniu o mieście, z umiarkowaną ilością własnych ocen. W mojej pamięci po lekturze pozostaną przede wszystkim anegdoty i ciekawostki z życia literatów. Autor bardzo płynnie przenosił uwagę z osoby na osobę, np. kilka akapitów poświęcił Marii Dąbrowskiej, w ostatnim nawiązywał do Jerzego Andrzejewskiego, a w następnym podał kwoty otrzymane za Popiół i diament i dalej rozwijał temat nagród państwowych. Na końcu pracy znalazła się kilkustronicowa bibliografia, mieszcząca zarówno utwory literackie powstałe w omawianym okresie, jak i literaturę przedmiotu, ale zabrakło indeksu nazwisk.
Skłamałbym twierdząc, że Warszawę literacką w PRL ciężko się czytało. Jak zwykle o tego typu popularyzatorskich pracach można napisać, że stanowi dobry punkt wyjścia do dalszych poszukiwań. Peregrynacje po dziejach literatury PRL-u mimo znacznego upolitycznienia jej twórców pozostają nie mniej ciekawe aniżeli w przypadku innych epok literackich.