„Kto nie żałuje upadku Związku Radzieckiego, ten nie ma serca. Kto chce jego powrotu, nie ma rozumu”. Słowa Władimira Władimirowicza Putina przypomniały mi się w trakcie lektury „Urodzonego w ZSRR”, książki nostalgicznej, ale okraszonej dużą dozą ironii. Sam autor, Vasile Ernu, napisał, że popełnił „archeologię życia codziennego Związku Radzieckiego”. W efekcie otrzymaliśmy subiektywny wybór różnych aspektów życia przeciętnego mieszkańca ZSRR. Należy pamiętać, że opisywane ostatnie dwie dekady istnienia państwa radzieckiego przypadły na lata dzieciństwa i dorastania Ernu (rocznik 1971). Uwzględnić zatem trzeba efekt „kraju lat dziecinnych” w stosunku autora do omawianego okresu.
„Urodzony w ZSRR” został zaopatrzony w zakładkę (?) w kształcie kartki pocztowej, która odsyła na stronę internetową autora. Na niej można znaleźć wiele materiałów prezentujących omawiane na kartach książki treści. Stronę przygotowano w języku rumuńskim, ale wydawca przygotował przewodnik po niej na swoim profilu na Facebooku (plus dla Claroscuro). Niestety w wydaniu papierowym nie napotkałem zdjęć czy ilustracji (poza dwiema fotografiami autora). Całość dopełniono stylizowaną na paszport radziecki okładką (po stronie tytułowej umieszczono pierwszą stronę paszportu ze zdjęciem Ernu).
Czytelnik otrzymuje szereg informacji o dobrach materialnych powszechnie dostępnych, trudno dostępnych oraz stanowiących obiekt marzeń większości obywateli ZSRR. Oczywiście dla polskich odbiorców nie jest to zaskoczeniem, gdyż gospodarkę niedoborów znają bądź z autopsji, bądź z opowieści rodziców czy dziadków (jak piszący te słowa). Ernu nie ograniczył się tylko do towarów. Sporo miejsca poświęcił radzieckiej kulturze i jej najpopularniejszym przedstawicielom, m.in. Wysockiemu, Buratino i Stirlitzowi. Sporo miejsca poświęcił radzieckiej mentalności czy stanowi ducha obywateli ZSRR, ale jak uczciwie autor zauważył nakreślił tylko ich zarys.
„Urodzonego...” czyta się lekko. Można nim się serdecznie ubawić, szczególnie jeśli wybieramy rozdziały w przypadkowej kolejności. Dla współczesnego odbiorcy niektóre opisywane sytuacje są może nieco mniej śmieszne lub niezrozumiałe, ale cóż, pochodzą z innej epoki. Podróż w jaką Ernu zabiera czytelnika (już forma książki, wydanie rumuńskie jest takie samo, wskazuje na taki zamiar), nie jest czasem straconym. Dla polskiego czytelnika, wychowanego w określonym stosunku do naszego Wielkiego Brata, omawiana pozycja stanowić może pewną odskocznię od utartych w polskiej literaturze motywów. Dla mnie istotny dla scharakteryzowania państwa radzieckiego okazał się cytat: „Budowanie komunizmu bez alkoholu jest jak tworzenie kapitalizmu bez reklamy”.
Przemysław Madaliński