Sylwia Skuza powraca z nową książką, która jest kontynuacją jej autorskiego debiutu. Tym razem, jak sugeruje tytuł, razem z Gromosławem Sidorowiczem, przenosimy się z Mazur na tajemnicze Podlasie.
Po powrocie z Wenecji Grom wraz z całą rodziną udaje się na Podlasie, gdzie u lokalnego notariusza dziadek policjanta dosyć zagadkowo złożył swój testament. Odczytanie woli zmarłego jest jeszcze bardziej zagadkowe, nakłada ono na Groma obowiązek odnalezienia zaginionych z 1946 niedaleko Dubicz Cerkiewnych, a cała rodzina i przyjaciele mają dołożyć wszelkich starań i pomóc policjantowi w rozwiązaniu zagadki. Jednocześnie do Gromosława zgłasza się z prośbą o pomoc Batiuszka Trofim. Podopieczny Batiuszki, młody, prawosławny duchowny niespodziewanie znika razem ze sporą ilością pieniędzy ze zbiórki. Po duchownym pozostają tylko tajemnicze pocztówki w skrytce w podłodze.
Próba rozwiązania zagadki zaginionych ponad 70 lat temu mężczyzn, chęć pomocy Batiuszce w odnalezieniu zaginionego duchownego i próba zrozumienia motywów, jakie pchnęły dziadka Groma do takiego, a nie innego zapisu w testamencie, pchną śledztwo na podlaskie bezdroża, do umierających wsi i wplączą w serię tajemniczych morderstw. Dodatkowo policjant wdepnie w sam środek rozgrywki, jaka toczy się pomiędzy służbami specjalnymi Watykanu, Polski i Białorusi!
Po lekturze odnoszę wrażenie, że, kryminalno-sensacyjna warstwa książki, jest dobrze skrojona i doskonale komponuje się z niezwykle ciekawym i intrygującym opisem Podlasia. Podczas trwania śledztwa i podróży Gromosława po podlaskich bezdrożach, rysuje się przed czytelnikiem bardzo szeroki i specyficzny obraz Podlasia. Obraz, który z jednej strony jest pełen ciekawostek związanych z kulturą, wierzeniami i zwyczajami. Z drugiej zaś jest dosyć smutny, ponieważ ukazuje umierające wsie, z których wszyscy młodzi wyjeżdżają do miasta, upadające zabytki architektury drewnianej i zanikającą tradycję. Autorka doskonale pokazuje te uroki Podlasia, które jeszcze pozostały, i te, które jeszcze można odratować. Doskonałym przykładem jest opisane przez jedną z bohaterek znaczenie haftu jako pierwotnego języka i sposobu na radzenie sobie z wieloma sytuacjami w życiu.
Jedyne, do czego można mieć zastrzeżenie, to długość niektórych wątków, a w zasadzie ich ekstremalnw skrócenie. Na plus zasługuje osadzenie fabuły książki w realiach covidowych, co ma duży wpływ na bohaterów i na przemianę wewnętrzną części z nich.
Podsumowując: książka w wielu miejscach niczym rasowy przewodnik, a nie kryminał, zachęca do pojechania na Podlasie i eksplorowania go na własną rękę, pomimo że dla wielu z nas jest ono bardzo nie po drodze. Jest to ogromny plus, bo chyba nie ma lepszej rekomendacji dla książki niż to, że czytelnik po lekturze chce jechać i zobaczyć miejsca opisane w powieści na własne oczy.