Wśród nowości kryminalnych polskich autorów pojawiła się niedawno książka Tylko nie Mazury Sylwii Skuzy. Jest to jej debiut w tej kategorii książkowej i według mnie całkiem udany. Kryminał nie jest typowy, jest trochę na pograniczu powieści obyczajowej i kryminału. Właściwie bardziej dopasowała bym go nawet do obyczajówki niż klasycznej książki trzymającej w napięciu i serwującej dreszyk emocji. Jednak przez to, że jest inna od oklepanych dreszczowców jest interesująca.
Powieść przedstawia historię Groma Sidorowicza (zajęło mi trochę czasu, zanim zorientowałam się, że to nie przydomek, a skrót imienia Gromisław), który jest policjantem. Tutaj typowo, przygoda policjanta rozpoczyna się od problemów w pracy. Grom wpadł w konflikt z przełożonymi w Warszawie po tym, jak aresztował pijaną i odurzoną narkotykami młodą dziewczynę. Niestety pech chciał, że okazała się ona córką wpływowego polityka warszawskiego. W związku z tym Komenda Policji w Warszawie postanowiła usunąć ze swojego terenu niewygodnego funkcjonariusza i zesłała go do pracy na mazurskie wsie. Dokładnie do komisariatu w Orzyszu. Wizja wyjazdu nie uśmiecha się Sidorowiczowi, bo zakłada, że będzie zajmował się tam wyłącznie błahymi problemami rolników i drobnych pijaczków. Pomimo wcześniejszych obaw, dotyczących pobytu w nowym miejscu, Gromowi zostaje przydzielona sprawa zabójstwa. Sprawa robi się ciekawsza, kiedy okazuje się, że w szyi denata tkwi historyczna, pruska fibula.
Autorka umiejętnie wplata do powieści historyczne fakty na temat niegdyś żyjących na tych terenach Prusów oraz prezentuje praktycznie wymarły już język pruski. Przedstawia bohaterów, dzięki którym poznajemy obrzędy ludowe i tradycje, przekazywane z pokolenia na pokolenie przez ludzi żyjących na terenach mazurskich. To wszystko czyni ten kryminał zupełnie nietypowym. Można złapać się na tym, że sam wątek zabójstwa nie jest w tej książce wiodący. Najbardziej ekscytujące są tajemnicze ludowe rytuały i wierzenia. Całości dopełnia wątek miłosny, który już od pierwszych stron wydaje się być tak oczywisty, że czytelnik tylko czeka na zwieńczenie powieści słynnym „i żyli długo szczęśliwie”. Czy tak będzie, nie zdradzę, bo jest to fajny wątek w tej książce.
Jeśli ktoś szuka czegoś utrzymanego w konwencji kryminału, lecz nietypowego, to powinien sięgnąć właśnie po Tylko nie Mazury. Powieść jest dobrą odskocznią od trzymających w napięciu dreszczowców i pozwala czytelnikowi nawet się pośmiać. Nie mamy informacji, czy autorka zamierza kontynuować historię komisarza Groma, jednak mam nadzieję, że się na to zdecyduje.