Ty albo żadna Magdaleny Kordel, mimo iż to kolejny tom z serii, której wcześniej nie czytałam, pozwoliła mi szybko wejść w klimat rodzinnych tajemnic, silnych kobiet i tego, co tworzy dom. Bo w ścianach i zakamarkach budynków zaklęte są westchnienia, łzy i śmiech pokoleń, ale tworzą go przecież też ludzie, który go zamieszkują.
Bardzo się wzruszyłam, gdy Ruta, jedna z bohaterek powieści, powiedziała: "Ten dom mnie przytulił. W jego ścianach już mieszka mój śmiech i niepokój i to nasze pierwsze, prawdziwe spotkanie i szczera rozmowa". Ja tak samo czuję w kontekście mojego domu i tych, z którymi go tworzę. Więc opowieści o domach kocham.
Przyjazd wyklętej siostry rzuca się cieniem na atmosferę domu Adeli, w którym rodzą się więzy między ojcem i córką, zaczyna i rozkwita miłość, a wspomnienia zabierają nas do perypetii w przedwojennym dworku. I nagle wszystko skupia się jak w soczewce na tym, co Halina wniosła ze sobą do pokoju, odmieniając tym domowników. Czy wszystko jest tak, jak się wydaje? Czy może wybory nie są zawsze tak jednoznaczne na jakie wyglądają? Powieść napisana jest dobrze, akcja płynie wartko, a dalsze losy bohaterów wzbudzają ciekawość. Książka zachęca też do poczucia przestrzeni, w której żyjemy, z czego z przyjemnością korzystam.