Czy tę książkę trzeba jeszcze komuś przedstawiać? Czy czyjaś mama lub babcia nie zna Trędowatej? Jeśli nie zna książki, to niemal na pewno widziała film, którąkolwiek z adaptacji. Najsłynniejsza, czyli ta z 1976 roku, spod ręki Jerzego Hoffmana, przy akompaniamencie Wojciecha Kilara do dnia dzisiejszego robi wrażenie w otoczeniu łańcuckiego zamku.
Czy miłość ma bariery? Patrzy na zasób portfela? Sprawdza, ile posagu młoda wniesie do wspólnego pożycia? W Trędowatej na pewno nie. O tej miłości, podobnej trochę do trudnych losów Tristana i Izoldy, czy Romea i Julii pisze Helena Mniszkówna. Skromna Sefania Rudecka długo wzbrania się przed uczuciem do zamożnego, szanowanego ordynata, wywodzącego się z arystokratycznej klasy społecznej. Mężczyzna, jak przystało na arystokratę sprawia wrażenie rozpieszczonego, nie parającego się ciężką pracą, nieczułego na biedę człowieka, i któremu w głowie tylko przygody i podboje kobiecych serc. Odporny na wdzięki kobiet, z dobrze znanej sobie klasy, bohater zwraca uwagę, a w efekcie obdarza uczuciem właśnie Stefcię, czym zraża do siebie nowobogackie środowisko. Cała sprawa rykoszetem odbija się na niewinnej Stefani, a wreszcie, gdy może wydawać się, że najgorsze już za zakochanymi i teraz pozostaje żyć tylko "długo i szczęśliwie", los przynosi trudny do przewidzenia finał.
Książka, nie bez perturbacji, zyskała zaskakującą sławę, by kolejno doczekać się kilku ekranizacji. Sama historia natomiast, choć trąci znanym z innych krajów schematem, tak charakterystycznym dla ówczesnych czasów, dobrze odnajduje się w polskich realiach. Pomysł (i przepiękne wykonanie z plastycznymi opisami otoczenia i emocji bohaterów) na fabułę został tak dobrze odebrany przez rzesze czytelniczek zapewne ze względu na historię i morał z niej płynący, bo która kobieta nie marzyła o pięknej, bezwarunkowej miłości i o rycerzu na białym koniu, który porwie ją w nieznane? W przypadku Stefani nieznane okazało się trudne do udźwignięcia, ale niech pierwszy rzuci kamieniem, kto w imię miłości nie postawił wszystkiego na jedną kartę, wierząc do końca w obiecujący, pełen uniesień finał?