W obozie w Treblince, mającym około dwudziestu hektarów powierzchni, cel był jeden – wyzysk i masowe mordowanie więźniów. Każda kolejna ofiara była „czystym zyskiem” dla małej grupy rządzących, dlatego w ciągu półtora roku zginęły tam miliony niewinnych ludzi.
O tym, że istniały obozy śmierci, wszyscy doskonale wiedzą. Mówią o tym w telewizji, czytamy o tym w książkach, ale za każdym razem dostarczana nam doza informacji w tak samo drastyczny sposób rozgrzebuje najgorsze, głęboko skrywane uczucia. Najnowsza książka Michała Wójcika jest pełna bolesnej i chwytającej za serce historii.
Autor momentami w bardzo mocny sposób przedstawia masakrę jaka działa się za bramą obozu. Z najmniejszymi szczegółami opisuje sposób w jaki byli tam traktowani więźniowie. Mimo ciężaru myśli, który spoczywał na więźniach pojawiła się nadzieja i rozbudzona chęć innego, lepszego życia, co sprowokowało do buntu. Z fragmentów wspomnień i opowiadań tych, którzy przetrwali to piekło, wiemy już, że skutecznego.
Książkę, mimo bardzo ciężkiego tematu, który jest w niej podjęty, czyta się bardzo szybko. Błędnym stwierdzeniem byłoby lekko, bo lektura do łatwych nie należy. Ciekawość odkrycia kolejnych rąbków tajemnic historycznych jest silniejsza niż poczucie czasu, gdy się do niej zasiada. Gwarantuję, że ciężko będzie ją odłożyć i czytać na raty.