Dobrosław Kot, znany niektórym również jako Wit Szostak, napisał esej filozoficzny, który wydarzył się w myśleniu. A samo błądzenie myślami i wysnuwanie wniosków w temacie tak trudnym i kontrowersyjnym, jakim jest w ostatnich latach temat uchodźców, jest nieostrożne. Każda opinia, każda teoria mogą bardzo szybko zostać skrytykowane lub źle odebrane. A zresztą do czego się sprowadzają? Co daje rozważanie, czytanie, śledzenie nieszczęścia innych ludzi bez namacalnego działania?
Otoczony tymi wszystkimi wątpliwościami Dobrosław Kot podejmuje się próby przeanalizowania ludzkiego dramatu pod kątem językowym jak i filozoficznym. I jak podkreśla – cały czas stawia sam sobie pytanie czy jego rozważania nie są ryzykowne i co dają w obliczu tak wielkiej masowej tragedii.
Opowieść zaczyna się nad morzem, które nie ma ani początku ani końca. To nad morzem i na morzu oczom Europy ukazał się dramat uchodźców. Zaczął się już dużo wcześniej, ale dopiero przeprawa przez morze na tratwach i pontonach została zauważona, kiedy to ci ludzie dotarli do naszych granic i naruszyli je jak obcy, przed którymi należy się bronić. Dlatego autor posługuje się metaforą granicy, przywołuje Arendt i Agambena i zagłębia się w podstawy nowożytnej koncepcji państwa.
Duża część książki poświęcona jest Odysowi i przedstawieniu jego tułaczki. Jego drogą, tak jak drogą uchodźców, jest uchodzenie od wojny do pokoju. Tułaczka i ciągłe marzenie o domu i śmierć, która jest ryzykiem drogi. Dom daje człowiekowi bezpieczeństwo, dla Odysa jest nadzieją, z kolei u Heidegerra zamieszkiwanie jest bytem, wiąże się ze śmiertelnością. Uchodźca, który został bez domu jest symbolem kruchości zamieszkania i dlatego tak bardzo wzbudza niepokój w tych, którzy dach nad głową posiadają.
Ciekawym rozdziałem jest ten o gościnności i podejmowaniu odpowiedzialności za przyjętych gości przez gospodarza. Tylko jak wygląda obecna gościnność? Gospodarz nie obawia się swoich gości, ponieważ ich zna, a co więcej – wie, że po opuszczeniu progu jego domu wrócą do swoich domostw. A co jeśli gość jest nieproszony? Czy nadal okazujemy mu życzliwość, a może odczuwamy lęk przed wpuszczeniem go do siebie? Lęk przed nieznanym, obcym?
Cieszę się, że Dobrosław Kot jednak zdecydował się przelać swoje myśli na papier i filozoficznie poprowadzić nas przez temat krysysu migracyjnego, tak bardzo ciężkiego politycznie i społecznie. I zgadzam się, że myślenie uchodźcom nie pomoże, że potrzebne są konkretne działania. Że uchodźcy to nie temat, to nie nagłówki gazet i obrazy przewijające się w telewizji, a ludzie z krwi i kości, którym należy zapewnić podstawowy byt. Mimo wszystko myślenie, zetknięcie się z obawami tkwiącymi w społeczeństwie, ale też lękami każdego człowieka o podstawową egzystencję i przeanalizowanie ich pod względem kulturowym, na pewno nie zaszkodzi.