Jakub Ćwiek, mimo młodego wieku, może pochwalić się imponującym dorobkiem literackim. Najbardziej znany z serii fantasy Kłamca, w tematyce sensacyjno-kryminalnej radzi sobie równie dobrze. Jego najnowsza powieść Topiel jest tego świetnym przykładem. Powieścią autor wraca do własnych wspomnień z dzieciństwa.
Lato spędzone w Głuchołazach stało się kanwą historii, w której dramaty dojrzewających czterech chłopców splatają się z dramatem całej społeczności. To lato miało wszystkim zapaść w pamięć przez powódź stulecia. Lipiec 1997 był czasem, gdy dojrzewało się i starzało w oka mgnieniu, a bezlitosne siły natury wymuszały na wszystkich inne spojrzenie na teraźniejszość. Te wakacje miały nie różnić się dla Józka, Kacpra, Grześka i Darka niczym od wielu poprzednich. Skupieni na swoich codziennych bitwach i małych zwycięstwach, wobec powodzi szybko musieli przegrupować swoje wartości. Zmuszeni zostali do zmierzenia się z sytuacjami, które do tej pory oglądali tylko w telewizji, lub o których czytali w komiksach.
Jakub Ćwiek, jako miłośnik popkultury, nie mógł oczywiście pominąć w Topieli wielu jej elementów, charakterystycznych dla tamtego czasu. Jako mniej więcej rówieśniczka autora, mile wspominałam przy okazji lektury te artefakty kultury. Wykorzystując dramat powodzian, Ćwiek bardzo celnie odwzorował skrajnie różne postawy ludzkie, uwidaczniające się w obliczu katastrofy. Topiel zdaje się być powieścią skierowaną do typowo męskiego odbiorcy. Jako przedstawicielka drugiej strony, z dużą przyjemnością poznawałam jednak historię czterech chłopców z Głuchołazów. Po tym znać dobrego pisarza, gdy opowiadana historia trafia w różnorodne gusta.