Jesień to nie tylko czas zmiany koloru liści na drzewach i zastąpienie letnich ubrań ciepłymi swetrami. Wieczór zapada coraz szybciej, na dworze robi się zimniej i bardziej ponuro… Taka atmosfera sprzyja sięgnięciu po kryminały lub komedie kryminalne. Warto zatem zainteresować się nową książką Olgi Rudnickiej – To nie jest mój mąż.
Po zawirowaniach, związanych z trupem w bibliotece, Matylda Dominiczak, świeżo upieczona pani detektyw, wreszcie może skupić się na swojej wymarzonej karierze. Nie zwracając uwagi na sprzeciw, w postaci narzekającej na wszystko matki oraz flegmatyzm swojego męża Romana, podejmuje pracę w agencji detektywistycznej i trafia pod skrzydła Salomei Gwint. Jest zmuszona do łączenia życia rodzinnego z nowym zawodem, kiedy trafia jej się idealna okazja, by nabrać doświadczenia i rozwiązać pierwszą sprawę.
Matylda musi znaleźć dowody na niewierność męża klientki, która koniecznie chce się z nim rozwieść. Po nieudanej próbie uwiedzenia mężczyzny, ten nieoczekiwanie znika, podobnie zresztą jak kochanek klientki, która nie może się zdecydować, na którym z zaginionych zależy jej bardziej. Tymczasem odkryte nad rzeką zwłoki niezidentyfikowanego mężczyzny łączą drogi Matyldy oraz dwóch śledczych, Mareckiego i Tomczaka, z którymi pani detektyw miała już do czynienia w przeszłości…
Wiedząc, że To nie jest mój mąż to drugi tom cyklu, zdecydowałam się najpierw przeczytać pierwszy tom przygód Matyldy – Oddaj albo giń. Był to bardzo dobry krok, ponieważ dzięki temu mogłam dostrzec poprawę stylu pani Rudnickiej. W pierwszej części przeszkadzał mi fakt, że książka była w połowie przegadana i brakowało w niej akcji. W kontynuacji jest zaś na odwrót. Dzieje się sporo, głównie za sprawą tego, iż Matylda pracuje już jako detektyw, a nie koncentruje się na zawodzie bibliotekarki. Razem z panią Dominiczak idziemy na akcje, czy to do klubu jazzowego, czy do podejrzanej agencji towarzyskiej. Śledzenie podejrzanych, zabawa ze sprzętem szpiegowskim, kamuflaż… te wszystkie elementy są konieczne dla dobrej historii detektywistycznej i w tej części ich zdecydowanie nie brakuje.
Cykl o Matyldzie Dominiczak to nie są zwykłe kryminały, a komedie kryminalne, czyli jeden z moich ulubionych gatunków, który uważam za jeden z najtrudniejszych do napisania. Zachowanie balansu pomiędzy napięciem, związanym ze zbrodnią, a rozluźnieniem go przez elementy humorystyczne, to złota zasada, bym uznała taką książkę za dobrą. Przyznaję to ze szczerą ulgą, że To nie jest mój mąż jest dobrą komedią kryminalną. Autorka dobrze wyważyła proporcje między humorem a akcją, a jej wiedza na temat działań policyjnych i detektywistycznych jest imponująca. Jednocześnie stworzyła takie postacie, które bawią, ale robią również coś innego. Idealnym przykładem jest chociażby podkomisarz Tomczak czy Mareczek, współpracownik Matyldy.
Skoro mowa o bohaterach… Matylda to postać, która jednych czytelników będzie doprowadzać do białej gorączki, inni zaś z sympatycznym przymrużeniem oka będą śledzić jej poczynania. Odpowiada za to nietypowa natura bohaterki: jej skłonność do paplania bez sensu, snucia niemożliwych teorii, którymi wyprzedza fakty oraz jej wewnętrze monologi z samą sobą. Jak na taką niewinną i trochę naiwną kobietkę, Matylda okazuje się jednak hardą babką, czym wielokrotnie zaskakuje swojego mało rozgarniętego męża, Romana. Ma również talent do wyprowadzania z równowagi Mareckiego oraz swoją szefową, natomiast Mareczka nierzadko wprowadza w kłopoty.
Matylda nie została detektywem, bo miała taką zachciankę. Jest naprawdę dobra w tej roli, mimo że, jako początkująca, zalicza czasami wpadkę. Może nie uwiedzie każdego podejrzanego, ale wie, jak wyciągnąć informacje od świadków i jak zadawać pytania, by nie wzbudzić u nikogo podejrzeń. Potrafi też działać na własną rękę. Jej metody wzbudzają kontrowersję czy oburzenie u pozostałych bohaterów, ale bywają skuteczne.
Nie ukrywam, że polubiłam Matyldę, podobnie jak pozostałych bohaterów. Marecki to świetny gliniarz i brakowało mi trochę w tym tomie jego współpracy z Matyldą. Tomczak marzy o emeryturze, ale gdy jest taka potrzeba, to rzuca wszystko i rusza z pomocą. Żyrafa, pomimo pokrętnego slangu więziennego, to bohater, którego nie da się zapomnieć. Monika, córka Matyldy i Romana, jak na dziesięciolatkę jest bardzo konkretną dziewczyną, która nie wstydzi się głośno wyrazić swoich myśli, choć rodzice pracują nad tym, by wyrażała je w milszy sposób.
Humor jest w porządku, wątek kryminalny również. Bohaterowie nie stoją w miejscu, a autorce nie brakuje pomysłów na ciekawe rozwiązania i nieoczekiwane zwroty akcji. Nie zostaje mi nic innego zatem, jak polecić wam cykl o Matyldzie Dominiczak, a zwłaszcza To nie jest mój mąż, który bije poprzednią część na głowę. Książka napisana idealnie na jesienny wieczór spędzony pod kocem.