Jako recenzent nie znoszę drugiego tomu To, co najlepsze Harlana Ellisona. Skoro porywam się na ocenę najbardziej uznanych tekstów mistrza science-fiction, no to wiadomo, że będę chwalił. Czasami aż kusi, żeby pójść w drugą stronę i skrytykować, ale wtedy człowiek naraża się na zarzut niekompetencji. Wiecie jednak, co jest w tym wszystkim najgorsze? To, co najlepsze to absolutnie mistrzostwo świata, w co naprawdę szczerze wierzę. A wydawnictwo nawet nie musiało mi zapłacić, żebym przygotował tę laurkę.
W drugiej części zbiorczego wydania najlepszych dzieł Ellisona, znajdziemy opowiadania związane ze światem Hollywood, teksty zaangażowane społecznie, klasyki czy historie nawiązujące do procesu twórczego. Tematycznie jest to bardzo zróżnicowana książka, ale prócz kilku wyjątków – o których opowiem później – zdecydowana większość utworów prezentuje naprawdę wysoki poziom.
O dziwo Ellison ujął mnie najbardziej tekstami nie mającymi z fantastyką nic wspólnego. Są to proste historie, które naprawdę chwytają za serce. Odrodzenie panny stópki na koturnie, , Noc czułych strachów, W tym pudełku – niespodzianka, Ostatni sztik, Daniel White dla dobra większości, Ani Twoja Jenny, ani moja – opowiadania te naprawdę dają do myślenia i nie pozwalają o sobie zapomnieć. Pisarz poruszał problemy antysemityzmu, trudnego dzieciństwa, aborcji, zepsucia elit czy rasizmu – dotykał niemal każdego gorącego tematu, jaki rozpalał wyobraźnię amerykańskiego społeczeństwa, w którym Ellisonowi przyszło żyć. Autor nigdy nie bał się poruszać najtrudniejszych wątków, zwłaszcza, że części z nich doświadczył na własnej skórze. Mistrz nie udawał przy tym bezstronnego, jasno opowiadając się po jednej ze stron – potrafił jednak jasno formułować swoje myśli, a polityka nigdy nie przesłaniała wartości artystycznej tekstów. Nie znaczy to, że fani fantastyki nie znajdą tu czegoś dla siebie. Już sam rozdział z klasykami zasługuje na wydanie pieniędzy na To, co najlepsze, a takie teksty jak Chłopiec i jego pies urzekają oryginalnością, świetnie poprowadzoną historią i naprawdę błyskotliwą puentą.
Oczywiście zdarzają się i słabsze fragmenty, ale wymienię tylko jeden z nich: to scenariusz pilota do niezrealizowanego serialu Flinterakcja – kompletnie do mnie nie przemówił nawet nie sam pomysł, ale jego realizacja. Niby zdaję sobie sprawę, że tekst został dostosowany do wymogów ówczesnej telewizji, ale co z tego? Całość nie ma w sobie nic z błyskotliwości opowiadań mistrza. Wspominam o tym tytule tylko dlatego, że zajmuje dość sporo miejsca, które można było wykorzystać znacznie lepiej.
Koniec końców drugi tom To, co najlepsze, to jedna z najlepszych książek wydanych w tym roku w Polsce. Pozycja obowiązkowa, nie tylko dla miłośników fantastyki; tekstami Ellisona zachwyci się każdy, kto ceni sobie dobrą, dającą do myślenia literaturę. I aż serce pęka na myśl, że mistrz nie tak dawno odszedł od nas i już nigdy nie stworzy kolejnego arcydzieła.