Na niektóre kontynuacje można czekać latami, inne natomiast pojawiają się zaledwie parę miesięcy po premierze swojej poprzedniczki. W tym drugim przypadku nie wiadomo, czy autor miał nagły zastrzyk weny i nie odrywał palców od klawiatury, a może wręcz przeciwnie – zachęcony pozytywnymi opiniami sklecił na szybko fabułę drugiego tomu, ale jakość zdecydowanie odbiegała od dobrego poziomu pierwszej części. Na własnej skórze przekonałam się o tym, jaką ścieżkę wybrał Alek Rogoziński w kontynuacji jednej z ostatnich swoich książek, a mowa tu oczywiście o Teściowych w tarapatach.
Maja Wrzesińka i Kazimiera Niedzielska już nie jedno ze sobą przeżyły, dlatego obu starszym paniom należy się odpoczynek. Celem podróży jest Opatów oraz okoliczne tereny. O ile Maja ma zamiar spędzić cały wyjazd na odwiedzaniu ośrodków SPA oraz piciu wina z lokalnych winnic, Kazimiera zaplanowała ambitny plan wybrania się do wszystkich miejsc świętych i kościołów w świętokrzyskim. Zanim jednak panie zdążyły się o to porządnie pokłócić, plany pokrzyżowało im morderstwo, którego nie popełniły, ale dowody świadczą przeciwko nim. Nie chcąc reszty wakacji i życia spędzić w więzieniu, teściowe muszą rozwikłać kolejną sprawę, w którą uwikłana jest nie tylko społeczność Opatowa, ale i historia sprzed prawie sześciu stuleci, korona królów oraz tajemniczy zakon Smoka…
Nie będę nikogo oszukiwać, że czekałam na kontynuację Teściowych, a jeśli nawet byłam trochę ciekawa ciągu dalszego przygód Mai i Kazimiery, to nie spodziewałam się go dostać tak szybko. Autor musiał naprawdę polubić stworzone przez siebie bohaterki oraz złapać niezłego bakcyla na łączenie historycznych tajemnic z komediowym i kryminalnym tłem, że tak szybko napisał drugi tom.
Skoro już jesteśmy przy nietypowej mieszance historii, zbrodni i humoru, to zatrzymajmy się na tym chwilę dłużej. W pierwszej części wątek skarbu był dla mnie trochę chaotyczny i ginął w całym zamieszaniu. W tej historii miałam odwrotne wrażenie: zagadka Władysława Warneńczyka, korony królów oraz zakonu Smoka tak mocno spajała ze sobą książkę od pierwszej do ostatniej strony, że momentami chciało się oderwać uwagę od głównego wątku. Autor nie uniknął również podobnego chaosu, co w pierwszej części, ale przyczynę widzę w tym, iż o wszystkich historycznych zawiłościach dowiadujemy się z ust bohaterów. A jeśli ktoś wie, jakim językiem operują bohaterowie Rogozińskiego, to pewnie wie, co mam na myśli. W pewnym momencie dialog zamienia się w gigantyczny monolog, a ten natomiast potrafi rozjechać się w kilku kierunkach, odchodząc od tematu głównego i zawrzeć w sobie anegdotki z życia bohaterów. Taki zabieg co jakiś czas może nie kłuje w oczy, ale czytelnik musi skupić się mocniej, żeby nie przegapić ważnych dla fabuły szczegółów.
Może autor nadal raczkuje na swoim nowym podwórku historyczno-kryminalnym, ale nie porzucił swojej największej gratki, czyli humoru. Bawi, kpi, wyśmiewa, ironizuje, ale za każdym razem z dobrym smakiem i na granicy taktu, by nikogo nie urazić. Sama niejeden raz parsknęłam śmiechem, gdy czytałam o poglądach Kazimiery (chociaż te jednocześnie doprowadzały mnie do białej gorączki) lub planach Babette na imię dla dziecka.
Fabuła również mknie jak puszczona z łuku strzała, co jest charakterystyczne dla stylu Rogozińskiego. Maja i Kazimiera nie zdążyły pobyć w Opatowie trzech dni, a już musiały z niego uciekać przed policją. Nie minęło dużo czasu, a z jednego trupa zrobiły się dwa! Trup w świętokrzyskim ścieli się gęsto, na co może mieć wpływ Ojciec Mateusz, zarówno ten serialowy, jak i książkowy, bo i taka postać przewija się przez Teściowe….
Autor po raz kolejny wrzucił do swojej nowej książki postacie z poprzednich tekstów. Spotykamy więc komisarza Darskiego, który ma chyba już dość kobiet biorących się za samodzielne rozwiązywanie spraw. Joanny Szmidt nie miałam przyjemności wcześniej poznać, ale jest to do nadrobienia. Po epilogu wiemy już, że do ekipy, składającej się ze zwariowanych teściowych oraz najpopularniejszej autorki powieści obyczajowych, dołączy Róża Krull, której ekscentryczną osobę już znam. Domyślam się, że taki kwartet doprowadzi polską policję do apopleksji.
Najważniejsze pytanie brzmi jednak: czy Teściowe w tarapatach to przyzwoita kontynuacja? Tak, ponieważ nadal trzyma poziom książek Alka Rogozińskiego, można się przy niej pośmiać i po prostu dobrze bawić. Ale czy jest lepsza od pierwszego tomu? Zdecydowanie nie. Mam nawet wrażenie, że fabularnie pierwsza część wypada trochę lepiej, a i humoru jest w niej zdecydowanie więcej.
Jeśli czytaliście przygody dwóch teściowych, które najchętniej by siebie ukatrupiły, a to one ciągle są podejrzewane o czyjeś odejście z tego świata, to pewnie będziecie chcieli poznać historię ich wakacji w Opatowie. Czy była to dobra opowieść, o tym musicie rozsądzić sami. Ja jestem zadowolona, ale oczekiwałam jednak czegoś więcej. Zobaczymy, co przyniesie trzeci tom, ponieważ może to być największy literacki chaos, jaki stworzy Alek Rogoziński.