Co pewien czas na rynku wydawniczym pojawiają się książki, które wzbudzają w czytelnikach skrajne emocje. Uważam, że ów kontrast opinii sprawia, że z większym zaciekawieniem sięgamy po taką pozycję, by samemu przekonać się o co tyle szumu. Nie ulega wątpliwości, że dla debiutującego pisarza najgorsza jest nijakość dzieła, które nie wzbudza emocji i szybko znika wśród licznych premier na rynku.
Blanka Lipińska swoim gorącym debiutem sprawiła, że ponownie zawrzało w świecie literackich bestsellerów, a czytelnicy chętnie sięgnęli po 365 dni, które miało być połączeniem Pięćdziesięciu twarzy Greya i Ojca Chrzestnego. Chciałam bliżej przyjrzeć się autorce, która samą swoją osobą, niezależnie od książki, wzbudza duże kontrowersje. Można o niej powiedzieć kobieta-kameleon: z wykształcenia kosmetolog, pracowała jako dyrektor sprzedaży, ale wciągnęła ją branża hotelarska, a następnie prowadzenie nocnych klubów. Nie można nie wspomnieć, że Blanka jest również hipnotyzerem i uważa, że za pomocą hipnozy można wiele zmienić w czyimś życiu. Jej ostatnia sesja w CKM-ie wywołała spore zamieszanie, ale sama autorka wydaje się być odporna na fale krytyki. Niedawno udzieliła wywiadu dwumiesięcznikowi „Książki”, w którym powiedziała o sobie wprost:
„Jestem autorką, nie pisarką. Pisarzem to był Żeromski. Ja jestem wesołą grafomanką”.
W 365 dniach autorka przedstawia burzliwą historię Polki Laury Biel i Massima Torricelliego. Główna bohaterka wraz ze swoim chłopakiem oraz znajomymi wybiera się na wycieczkę na Sycylię. Wkrótce zostaje porwana przez głowę sycylijskiej rodziny mafijnej – dona Massima Torricellego. Okazuje się, że powodem uprowadzenia był proroczy sen Massima. Po tym wydarzeniu postanowił, że za wszelką cenę odszuka kobietę ze swoich snów. Oczywiście zdołał to zrobić, więc Laura stanęła przed sytuacją bez wyjścia, bo jeśli nie spełni żądań porywacza, jej rodzina znajdzie się w niebezpieczeństwie, dlatego postanawia spędzić z Massimem 365 dni, podczas których ma go pokochać…
Pomysł na fabułę na pewno nie jest czymś oryginalnym, a sam motyw proroczego snu bohatera mógłby lepiej się sprawdzić w powieści fantasy, a nie powieści erotycznej. Odnośnie kreacji naszych protagonistów też moglibyśmy oczekiwać czegoś więcej, bo można odnieść wrażenie, że są bardzo płytcy. Laura uwielbia drogie, markowe ubrania, szampana za 300 zł i oczywiście dziki seks. Massimo jest władczy, obrzydliwie bogaty i mógłby kopulować nieustannie. Nie wiem co sprawia, że bohaterowie się w sobie zakochują, gdyż tak naprawdę nie rozmawiają o sobie i swoich uczuciach. Mam wrażenie, że nie poznają się jak zwyczajni ludzie, chociaż trzeba przyznać, że sytuacja Laury odbiega od codziennej. Trzeba postawić sprawę jasno, to właśnie seks jest tym, co najbardziej łączy ukochanych i w nim dopełniają się idealnie.
Muszę przyznać, że sceny seksu, których było wiele, powinny spełnić oczekiwania czytelników. Odnośnie samych opisów to są przyzwoite w nieprzyzwoity sposób i uważam, że nie ma w nich jakichś kontrowersji, chociaż każdy ma inny punkt odniesienia. Książka jest napisana prostym językiem, w którym występuje wiele wulgaryzmów i można doszukać się błędów językowych. Akcja toczy się dość szybko, ale dzięki temu powieść łatwo można pochłonąć. Narracja jest głównie prowadzona z perspektywy Laury, chociaż pewne sytuacje możemy również zobaczyć z punktu widzenia Massima.
Drugi tom, Ten dzień, pod względem językowym oraz całościowym odbiorem utworu jest bardzo zbliżony do pierwszego. Jest w nim jeszcze więcej seksu, ale również pojawiają się postacie drugoplanowe, które odegrają znaczącą rolę w życiu bohaterów. W kontynuacji 365 dni będziemy mogli bliżej przyjrzeć się światu włoskiej mafii i zobaczyć Laurę z trochę innej strony. Zakończenie pierwszego tomu ma istotny wpływ na fabułę drugiego, ale nie chcę wprowadzać niepotrzebnych spolierów dla tych, którzy lekturę obu mają jeszcze przed sobą. Uważam, że pod względem fabuły Ten dzień wypada troszkę lepiej, a trzeci tom może okazać się najlepszy biorąc pod uwagę rozwój fabuły. W tym miejscu dla wszystkich zainteresowanych chcę przekazać informację, że kolejny tom został już dawno napisany, więc w 2019 roku na pewno będziecie mogli się spodziewać wielkiego finału.
Reasumując muszę przyznać, że we mnie radosna grafomania Pani Blanki Lipińskiej nie wywołała przewrotu kopernikańskiego i tylu skrajnych emocji, bo tego typu powieści jest wiele i będzie wiele, lecz w tym przypadku najważniejsza była ta spektakularna promocja książki, która ot tak wskoczyła na listy bestsellerów, a trzeba pamiętać, że to debiut autorki. Uważam, że w tym przypadku pomogły pieniądze i być może znajomości, bo gdy twoją książkę reklamuje Natalia Siwiec (polska celebrytka), to zasięg odbiorców automatycznie niebotycznie się powiększa. Ta seria na pewno będzie się podobać osobom, które lubią taką tematykę, ale, co bardziej istotne, nie oczekują też rozbudowanej historii i rysów psychologicznych postaci. Odnośnie odwołań do Ojca Chrzestnego i Pięćdziesięciu twarzy Greya, to są to luźno rzucone hasła, aby przyciągnąć uwagę i ukierunkować czytelnika: mafia i seks – w ten sposób równie dobrze, można by zareklamować Mistrza Katarzyny Michalak, także trzymajmy dystans :) Ja na pewno sięgnę po ostatnią część, aby dowiedzieć się, jak zakończą się losy głównych bohaterów. Kto wie czy ta trylogia nie doczeka się kontynuacji, w końcu ostatnio zrobiło się to modne (Remigiusz Mróz czy Vincent Severski). Tak czy owak, Lipińska pokazała, że pisać może każdy, spełniając przy tym swoje marzenia.