Literatura nie istniałaby bez historii miłosnych. Stanowią one brakujące ogniwo w świecie literackim, zarówno te znane wszystkim klasyki jak Romeo i Julia oraz te kochane i nienawidzone jednocześnie, na przykład Zmierzch. Co takiego jednak musi mieć w sobie książka o miłości, żeby być dobrą książką o miłości? I czy Sztuka słyszenia bicia serca Jana-Philipa Sendkera zalicza się do tej literackiej romantycznej elity?
To nie jest historia jednego bohatera: przez lekko ponad trzysta stron przewijają się postacie, które mniej lub bardziej zapadają w pamięć. Mamy Julię, której ojciec znika bez śladu, a młoda kobieta rusza na jego poszukiwania do Birmy, skąd pochodził. Mamy Myę Myę, spodziewającą się dziecka, jakie może przynieść jej rodzinie nieszczęście. Poznajemy Tin Wina, który w dzieciństwie staje się niepełnosprawny. I jest jeszcze Mi Mi, kaleka dziewczynka obdarzona talentem i dobrym sercem.
Razem z Julią przeżywamy podróż przez Birmę, kraj pełen biedy i konserwatyzmu. Birmańczycy swoje pytania i prośby kierują do astrologów, a ich osądy traktują z największą powagą. Wierzą, że urodzenie dziecka danego dnia danego miesiąca, może przynieść wszystkim radość albo okropne nieszczęście. Nawet ci najbogatsi mieszkańcy uważają, że ich powodzenie zależy od tego, czy żyją zgodnie z osądami astrologów.
Po raz pierwszy spotkałam się z kulturą Birmy i takim olbrzymim zaufaniem oraz wiarą do tego, co usłyszą od astrologa. W pierwszej chwili może wydawać się to nierealne i absurdalne, ale po tym następuje chwila refleksji i dochodzimy do jednego wniosku. To jest inny kraj, to były inne czasy, to jest obca kultura, a każda kultura może wydawać się dla nas dziwna i niezrozumiała. Autor bardzo dobrze podkreślił to, jak Birmańczycy poważnie traktują swoje wierzenia, co jeszcze lepiej oddało egzotyczny klimat powieści, której akcja odbywa się właśnie w takim miejscu.
Na okładce czytamy, że: Ta powieść to najlepszy dowód na istnienie prawdziwej miłości. Zdecydowanie zgadzam się z tym zdaniem, gdyż taka właśnie jest miłość pomiędzy głównymi bohaterami powieści – prawdziwa. Jednocześnie na myśl przychodzi mi Hymn o miłości św. Pawła, przez który przewijają się wersy dotyczące miłości. Nie będę ich tutaj cytować, ponieważ każdy raczej je kojarzy, ale takie same cechy, jakie wspominane są w Liście do Koryntian, ma uczucie rozwijające się między Mi Mi a Tin Winem. Każde z nich było obdarzone pewną wadą, której nie dało się zamaskować przed ludźmi. I żadne z nich nie czuło z tego powodu wstydu, właśnie dzięki wzajemnej miłości. Ani czas, ani odległość nie wpłynęły negatywnie na więź ukochanych, mogę nawet stwierdzić, że stała się ona jeszcze silniejsza.
Autor operuje pięknym, precyzyjnym językiem. Jest tak naprawdę pisarzem wizjonerem; podczas lektury jesteśmy w stanie wyobrazić sobie widok, który obserwuje bohater, wiemy jaki zapach unosi się w powietrzu, jakiego koloru są skrzydła motyla czy niebo podczas wschodu słońca. Słyszymy jak bije ludzkie serce, gdyż właśnie taką zdolność rozwija w sobie Tin Win, gdy staje się niepełnosprawny. Przede wszystkim jednak autor doskonale oddaje emocje towarzyszące młodym ukochanym, których miłość nie nosiła śladów zazdrości, żalu czy zawiści, a właśnie takich można spodziewać się z dalszym rozwojem fabuły. Do samego końca pozostaje ona czysta i bezwarunkowa.
W Sztuce... mamy możliwość przeczytać o zmierzeniu się ze sobą dwóch przeciwnych systemów wartości. Konserwatyzm Birmy reprezentowany przez U Ba, który opowiada nam całą historię, a nowoczesność Julii, narratorki, wydają się być liniami równoległymi, które nie są w stanie znaleźć wspólnego punktu. W końcu dla człowieka żyjącego w dobie rozwijającej się technologii, sprawnej komunikacji i wszelkiego dobrobytu, takie zjawisko jak porzucenie własnych planów na rzecz wypełnienia obowiązku wobec chorego rodzica, wiara w osądy astrologów czy wręcz baśniowe tradycje wydają się szczytem absurdu, niekiedy nawet źródłem irytacji. W książce pada jednak zdanie, którym myślę, że warto kierować się na co dzień:
W końcu kim jestem, żeby oceniać innych?
No właśnie, kim?
I tym lekko refleksyjnym akcentem zachęcam was do sięgnięcia po Sztukę słyszenia bicia serca, gdyż jest to zdecydowanie dobra i wartościowa pozycja.