Amity to leżąca nad oceanem miejscowość, utrzymująca się właściwie wyłącznie z turystyki. Po kiepskim sezonie w poprzednim roku, mieszkańcy niecierpliwie wyczekują rozpoczęcia kolejnego lata, które pozwoli im odkuć się finansowo. W wodach przybrzeżnych Amity pojawia się jednak zagrożenie – dwoje ludzi w krótkim czasie zostaje zaatakowanych przez rekina. Tylko szef miejscowej policji, Martin Brody, należycie oceniając niebezpieczeństwo, chce zamknąć plażę. Taka decyzja jest jednak nie na rękę miejscowym notablom, którzy wywierając naciski chcą zatuszować szokujące wydarzenia. Olbrzymi żarłacz nie ma jednak zamiaru opuścić okolic miasteczka. Giną kolejne osoby, a na mieszkańców pada blady strach. Brody, młody oceanograf Hooper i tajemniczy awanturnik Quint wyruszają na niebezpieczną wyprawę. Przyświeca im jeden cel – muszą zabić rekina...
Fabuła Szczęk przypominać może kiepski horror klasy B. Tymczasem pragnę zapewnić osoby znające tę historię wyłącznie z filmu, że ta książka jest dużo lepsza, niż pozornie mogłoby się wydawać. Klimat małomiasteczkowej bigoterii, niepojęte niebezpieczeństwo i człowiek, który wbrew wszystkiemu stara się być uczciwym w tym, co robi. To główna oś tej powieści. W Szczękach niewiele jest horroru. Jest to przede wszystkim bardzo udany portret społeczności małego miasta, wraz ze wszystkimi charakterystycznymi dla niej skrzywieniami. Z kolei postać Martina Brody’ego, który będzie musiał zażegnać nie tylko kryzys, w jakim znalazła się miejscowość, ale także zawirowania we własnym życiu, jest naprawdę udana. Brody to klasyczny „ten dobry”, człowiek, któremu ufamy, i który zyskuje naszą sympatię. Wyzwania, jakie rzuca mu twórca powieści, są naprawdę trudne. Jak sobie poradzi? Czy uda mu się zachować własne wartości w świecie zdominowanym przez pieniądze i układy?
Jest mi bardzo trudno pisać o książce, którą całkowicie przyćmiła jej kinowa wersja. Nie da się opowiedzieć tej historii bez wtrącenia choćby kilku zdań na temat ekranizacji. Peter Benchley nie wiązał żadnych nadziei z wydaniem swojej książki. Sam mówił o niej, że jest to po prostu spełnienie jego dziecięcego marzenia. Tymczasem Szczęki w samych tylko Stanach Zjednoczonych sprzedały się w ponad milionie egzemplarzy. To nie dziwne, że o tę historię upomniało się Hollywood. Reżyserię powierzono zaledwie dwudziestosześcioletniemu wówczas Stevenowi Spielbergowi. Film okazał się komercyjnym sukcesem. Był pierwszym filmem w historii, który zarobił ponad 100 milionów dolarów (dziś jego zarobek szacuje się już na 470 mln.). Był także trampoliną do sukcesu Spielberga. Taki rezultat musi robić wrażenie. Nikomu nieznany autor, i mało znany wówczas reżyser, stworzyli dzieło, które dziś jest wręcz legendarne. Kino rządzi się jednak swoimi prawami i powieść Benchleya została znacznie spłycona. Fabułę pozbawiono licznych wątków zamieniając Szczęki w przygodowy dreszczowiec.
Peter Benchley (1940–2006) po latach od ukazania się książki napisał :
„Dzięki wiedzy zgromadzonej podczas tuzinów nurkowań i niezliczonej ilości spotkań z rekinami wielu rodzajów, uświadomiłem sobie, że dzisiaj już nie napisałbym Szczęk. Nigdy nie potrafiłbym demonizować zwierząt, szczególnie znacznie starszych jako gatunek i znacznie skuteczniejszych w swoim środowisku niż ludzie byli lub będą”.
Niestety, sukces komercyjny filmu utrwalił w społeczeństwie wizerunek rekina-mordercy.
Szczęki łączą w sobie cechy powieści przygodowej, dramatu obyczajowego i thrillera. Tę książkę naprawdę bardzo dobrze się czyta, i mimo upływu lat, nie trąci myszką. Benchley pisze z pasją, jego bohaterowie są namacalni, a opisane zdarzenia mogą wzbudzić gęsią skórkę. Wspomniałam już o niezwykle udanej postaci Brody'ego. Nie mogę nie wspomnieć o drugiej, być może nawet ważniejszej, równie udanej kreacji – postaci żarłacza. Pisarz w sposób barwny i bardzo udany wczuł się w zwierzę. Wielkie, tajemnicze, siejące grozę. Bez wątpienia rekin ludojad ze Szczęk to chyba najbardziej udana zwierzęca postać w literaturze dla dorosłych. Warto zwrócić uwagę na bardzo interesujący, łatwo przyswajalny i przyjemny język, jakim posługuje się autor, a do tego niezwykle głęboką analizę społeczną i psychologiczną bohaterów. Szczęki to po prostu bardzo dobra powieść, którą przyćmił zupełnie przeciętny film. Warto więc teraz, gdy Replika wydała książkę w tak atrakcyjnej szacie, sięgnąć po Szczęki i skonfrontować obraz Spielberga z lekturą. Myślę, że dla większości odbiorców literacki pierwowzór okaże się intrygującym odkryciem.