Rewolucja czy ewolucja?
Pewne w życiu są tylko śmierć, podatki i coroczna recenzja nowej powieści Jakub Małeckiego na opetaniczytaniem.pl. Święto ognia nie przynosi rewolucji w twórczości pisarza, ale nie jest też zwykłą powtórką z rozrywki. Najlepsza książka Małeckiego? Oj, chyba jednak nie...
Nastka uczy, jak żyć
Anastazja Łabendowicz nie lubi narzekać. Dziewczyna uważa, że wiedzie prawie idealne życie; prawie, bo do pełni szczęścia brakuje jej przebiegnięcia się po mieście, no i żeby Mateusz ją wreszcie zauważył. Niestety, porażenie mózgowe Nastki nieco jej utrudnia zrealizowanie tych marzeń, ale co tam! Ma przecież swoje komiksy, audiobooki, kochającą rodzinę – a i pani Józefina czasami wpadnie z wizytą. Szkoda, że Poldek, czyli tata Nastki, nie potrafi patrzeć na życie z taką samą radością. No i jest jeszcze jej siostra, Łucja – baletnica, która właśnie szykuje się do najważniejszego występu w życiu... i chyba nieco za bardzo przejmuje się tym wydarzeniem...
Coś starego, coś nowego
Wierni czytelnicy Małeckiego bez trudu znajdą w Święcie ognia wiele wątków z poprzednich powieści pisarza. Jednak, jak wspomniałem na początku recenzji, nie jest to książka odtwórcza. Dobrze znane motywy zostały udanie wymieszane z nowymi elementami, dzięki czemu w trakcie lektury w mojej głowie ani razu nie pojawiła się myśl: ale to już było...
Choć ciężko uchwycić motyw przewodni Święta ognia, to jednak jednym z ciekawszych wątków jest przeciwstawienie Łucji i Anastazji – ta pierwsza, jako baletnica, potrafi zrobić z ciałem niemal wszystko; a jednak to niepełnosprawna Nastka lepiej rozumie, co jest w życiu naprawdę ważne i potrafi się cieszyć nawet z rzeczy pozornie błahych. Ten kontrast działa przede wszystkim dzięki świetnie wykreowanym bohaterom. Nie powinno to jednak dziwić: Małecki idealnie czuje się w powieściach kameralnych, gdzie mnogość wątków i bohaterów ustępuje miejsca garstce pełnokrwistych postaci.
Do czołówki trochę brakuje
Szkoda, że z trzech przedstawionych perspektyw tylko opowieść Łucji naprawdę wciąga. Wątkom Poldka i Anastazji brakuje jasno wytyczonego celu, do którego bohaterowie by zmierzali. A przecież w przypadku Nastki takim wydarzeniem mogły być np. przygotowania do matury. Poldek niby skrywa jakąś tajemnicę i musi uporać się z własnymi demonami, jednak ani razu nie poczułem ciężaru tej walki.
Święto ognia to solidna powieść... i tyle. Nowa książka Małeckiego nie zachwyca tak, jak niektóre z jego wcześniejszych pozycji. Nie ma jednak co narzekać: fani raczej się nie zawiodą, a i nowi czytelnicy znajdą tu coś dla siebie.