Chociaż trylogia w septalogii (tj. siedmioksięgu) brzmi nieco dziwnie, to po Michale Gołkowskim można się naprawdę wszystkiego spodziewać. Co najlepsze, każdy pomysł zdaje mu się wychodzić bardzo dobrze, a Zahred jest tego doskonałym przykładem. Ciekawy i nietuzinkowy, przeklęty klątwą niepozwalającą mu umrzeć, zmagający się z przeróżnymi przeciwnościami losu. Czy najnowsza powieść rozpoczynająca trylogię okaże się kolejnym strzałem w dziesiątkę?
Świątynia na bagnach to pierwszy tom trylogii Bramy ze złota, zawartej wewnątrz Siedmioksięgu Grzechu. Powieść opowiada o dalszych losach Zahreda, podczas jego kolejnego cyklu odradzania. Tym razem bohater ląduje w wyjątkowo nieprzyjaznej krainie, w której nic nie jest takie jak dawniej. Za wydanie książki odpowiada oczywiście Fabryka Słów, a całość została wzbogacona ilustracjami Vladimira Nenova.
Po raz kolejny magia dawnych bogów spoiła pojedyncze atomy w funkcjonalne ciało, a jemu znowu dano szansę chodzić po świecie. Zahred powrócił! No właśnie nie do końca… Nowa kraina od samego początku daje się mocno we znaki. Krótkie lato, surowe zimy i agresywna przyroda, nie pozwalają na kompletne zregenerowanie się ciała Zahreda. Zawieszony w ciągłym cyklu umierania i odradzania, zdany jest na kaprysy natury. Lecz całkowicie przypadkiem na jego truchło natyka się chłopiec. Z początku był zainteresowany po prostu niecodziennym zjawiskiem, lecz w miarę upływających miesięcy i coraz częstszych wizyt, zaczął dostrzegać w truchle Zahreda oznaki boskości. Coś, co na początku było tylko zwyczajem, stało się powołaniem.
Świątynia na bagnach jest pozycją, która już na wstępie odbiega nieco od poprzednich tomów. Przede wszystkim od samego początku czuć, że główna oś wydarzeń jest nieco odchylona od Zahreda, a on sam stanowi bardziej tło dla reszty wydarzeń. Wprowadzenie nowych postaci i poświęcenie im większej uwagi dodało nieco świeżości i pozwoliło na sprawdzenie się Gołkowskiemu w prowadzeniu kilku wątków jednocześnie. I trzeba przyznać, wyszło naprawdę nieźle. Pomimo że bohaterów jest wielu, to poświęcono im wystarczająco dużo czasu, by każdemu z osobna nadać unikalny i głęboki charakter. Szczególnie ujawnia się to w ich systemie wartości i sposobie w jakim podejmują trudne decyzje. Tu najbardziej widać dzielące ich różnice.
Kolejnym elementem wartym pochwalenia jest cały proces powstawania kultu i religii, który możemy prześledzić w książce. Jak już wspomniałem, ciało Zahreda stanie się miejscem powstawania wiary, a on sam uosobieniem boskości. Autor z kolei bardzo się przyłożył, żeby ukazać formowanie się kultu w jak najczystszej formie. Manipulacje, kłamstwa, interpretacje i kreowanie rzeczywistości – wszystkie zakulisowe zagrania mające na celu podporządkowanie mas. Świetnie komponuje się to z całością książki, bowiem wcześniej już mieliśmy okazję prześledzić podobne zagrania stosowane przez protagonistę. Teraz jednak ukazane jest to z nowej, zaskakującej perspektywy.
Ciekawie także została umiejscowiona akcja w Świątyni na bagnach. Chociaż Gołkowski nie określił wprost regionu, to wszystko wskazuje na to, że Zahred tym razem wylądował w słowiańskiej części Europy. Gęste lasy, zdradliwe bagna i bezlitosne zimy poprzedzone upalnymi latami. Dorzućmy do tego najeźdźców z północy i prymitywną, plemienną społeczność. Wszystko to razem okaże się być, jak do tej pory, największym wyzwaniem dla Zahreda. Oddalenie akcji od Morza Śródziemnego pozwoliło autorowi na wprowadzenie wielu nowych elementów, które sprawiają, że gdyby nie główny bohater, można by sądzić, że Świątynia na bagnach to całkiem inna powieść.
Podsumowując, to bardzo przemyślana i dobrze napisana powieść. Widać, że Gołkowski miał solidny wątek, który postanowił rozbić na trylogię. O ile to nietypowy zabieg, tak w tym przypadku zdaje się sprawdzać nieźle. Niekiedy ciężko jest zbudować i rozwinąć dobrą, złożoną fabułę zamkniętą w jednym tomie. Świątynia na bagnach to swoiste wprowadzenie do większej historii, dającej autorowi ogromne pole do popisu i pokazania co naprawdę potrafi. Nie pozostaje więc nic innego, jak czekać na kolejne tomy i przekonać się na własnej skórze, czym zaskoczy nas tym razem.