Drugie spotkanie z Tytusem Grójeckim i Anką Waszczuk było dla mnie nie lada niespodzianką. Może dlatego, że spodziewałam się Tytusa w roli głównej. W drugim tomie jest jednak postacią drugoplanową, początkowo pojawiającą się tylko we wspomnieniach. Kolejnym zaskoczeniem były relacje między postaciami wykreowanymi przez Żulczyka. Znajomość Anki i Tytusa znacznie się zmieniła, tak samo jak ich zachowanie. Nastolatek nabrał pewności siebie, dzięki pierwszemu związkowi, poza tym rola Powiernika i wydarzenia, które miały miejsce w Zmorojewie przyśpieszyły jego dojrzewanie. Dlatego podczas drugiego spotkania odniosłam wrażenie, że to o wiele poważniejszy młody człowiek.
Zawsze obawiam się drugich części cyklu. Wiele razy spotkałam się z sytuacją, w której pierwsza część jest rewelacyjna, a druga niestety reprezentuje bardzo niski poziom. Na szczęście nie dotyczy to powieści Świątynia, która dorównuje pierwszemu tomowi. Zawiłości fabuły, niebanalne postacie i zło czyhające na dobry moment, żeby się ujawnić, to przepis na dobrą książkę dla młodzieży i nie tylko.
Zakończenie, jakim posłużył się autor, daje czytelnikom nadzieję na kontynuację, ale też nie mówi wprost, że takowa nastąpi. Osobiście chciałabym ponownie znaleźć się w wykreowanym przez niego świecie, ale nie teraz. Za kilka, może kilkanaście lat, kiedy Tytus będzie dorosłym człowiekiem, doświadczonym przez życie, poranionym przez Ciemność. Chciałabym zobaczyć świat zniszczony przez siły Leszego i prawdziwą walkę dobra ze złem.