Zachwycamy się mnóstwem książek, poruszających temat drugiej wojny światowej; prześladowania, okaleczania psychicznego, fizycznego, bezsensownej śmierci i śmierci będącej dla poszczególnych ofiar wybawieniem, a dla oprawców chyba najlepszą karą. Chwalimy wydumane historie ludzi, którym jednak niezbyt dobrze wychodzi pisanie o tamtych czasach, a jedynym atutem jest poruszanie się w morzu wspomnień, relacji świadków Holocaustu, panoszącego się po Europie i świecie nazizmu. I te książki są polecane, chwalone, krążą pomiędzy czytelnikami, dlatego też zaskakuje mnie fakt, że Światło ukryte w mroku przechodzi niemal bez echa, a to jedna z tych książek,o których powiedzieć: "warto przeczytać", to jakby nie powiedzieć nic.
To prawdziwy majstersztyk w tym gatunku, to książka tak doskonale przygotowana, przepracowana i dopieszczona w każdym calu, że choćby szukać, to nie ma jej czego zarzucić.
Historia oparta na faktach, w której bohaterki: dwie młode dziewczyny, siostry Podgórskie, rzucone w okowy wojennej zawieruchy, walczą o przetrwanie w zwichrowanym wojną i podzielonym Sanem Przemyślu. Stefania pracująca w sklepie prowadzonym przez Żydów zamiast nauki wybiera dojrzałość i samodzielność. Dość szybko kończy się jakakolwiek namiastka radosnego dzieciństwa czy beztroskiej młodości. Wybuch wojny przerywa wszystko: spokojne życie mieszkańców, pozornie trwałe przyjaźnie, jak i dopiero wykluwającą się miłość młodej dziewczyny. Ta nagle staje się matką własnej siostry, jak i ratownikiem, od którego czynów zależy życie wielu innych ludzi. Czy będzie jeszcze kiedyś normalnie? Czy po traumie wojennych doświadczeń i ciążącego nieustannie nad głową bohaterki strachu o życie swoje i życie innych Stefania przetrwa?
Światło ukryte w mroku jest obrazem przemyskiej walki o przeżycie, gdzie jak na dłoni autorka obrazuje strach przed każdym pukaniem do drzwi, przed każdym człowiekiem w mundurze oraz przed zdradą najbliższych, których szepnięte w niewłaściwym czasie, i do niewłaściwych uszu, słowo, może ściągnąć tragiczne w skutkach niebezpieczeństwo. Choć ofiar zbrojenia jest wiele, a okupanci są bezwzględni, to należy wspomnieć o wrogach wśród sąsiadów i bliskich – ostrożność jest wskazana, a zaufanie w tamtym czasie to rzecz niemal nieosiągalna, która, gdyby dać jej szczyptę, może stać się argumentem, bronią w ręku bezlitosnego wroga.
Cameron raczy czytelnika perfekcyjnie dopracowaną historią, która nie kieruje się domysłami i nadinterpretacją, a jest rozwinięciem pamiętników Fusi. Uzupełniona o liczne rozmowy z bezpośrednimi uczestnikami wydarzeń i ich potomkami, odnalezionymi dokumentami, odwiedzonymi miejscami i adresami przedstawionymi w fabule, sprawia wrażenie bardzo autentycznej, co potwierdza tylko posłowie od samej autorki i garść fotografii.
Rzadko kiedy książka powoduje we mnie tyle emocji: radość, niedowierzanie, sympatyzowanie z bohaterką, kibicowanie jej, strach i niepokoj, wiara w to, że mimo wszystko zakończenie po doświadczonej traumie będzie pozytywne, a w efekcie łzy... Tak nakazuje przyzwoitość, by po mozolnej i trudnej walce w końcu było lepiej, bezpieczniej, żeby w końcu było normalnie, a o siostrach Podgórskich powinien usłyszeć każdy.