Studnia bez dnia. Katarzyna Enerlich. Wydawnictwo MG 2012
Tajemnica trzynastowiecznej studni
Marcelina K. przypadkowo podsłuchuje zdradzającego ją męża. Wstrzymuje oddech z aparatem telefonicznym przy uchu. Nie może przestać słuchać. Domyśla się, że Mąż, jak go określa w myślach, nieświadomie wcisnął cyfrę, pod którą zapisała swój numer. Jednak to, co burzy jej dotychczasowe życie jest zaledwie początkiem zmian. Marcelinę, psychicznie przygotowaną do poważnej rozmowy ze swoim życiowym partnerem, dosięga jeszcze jeden cios. Janusz K. staje się ofiarą kolizji samochodowo-tramwajowej, w której uszczerbku na zdrowiu doznają także pasażerowie środka lokomocji miejskiej. Jedna z takich osób, Anna Kot, zostaje przewieziona do tego samego szpitala co mąż Marceliny, ale ta z początku o tym nie wie. Nie daje sobie sprawy z tego, że los wkrótce połączy ich ścieżki. Zdradzona kobieta nie czuje wyrzutów sumienia i, w głębi serca cieszy się, że jej małżonek dostał to, na co zasłużył. Nienawidzi też kobiety, z którą ją zdradził. Jednak los ma co niej własne plany, albowiem Janusz umiera w szpitalu, a jego kochanka...
A co jego kochanka, dowiedzą się czytelnicy, którzy sięgną po powieść Studnia bez dnia. Poznają nie tylko losy Marceliny, ale także tajemnicę skrywającą się w trzynastowiecznej studni i odpowiedzą sobie na pytanie, co z tym wszystkim mają wspólnego szczątki Mikołaja Kopernika i ich pochówek. Studnia bez dnia jest pierwszą powieścią Katarzyny Enerlich, którą miałem przyjemność przeczytać, z tego też powodu zajrzałem do notki biograficznej zamieszczonej przez wydawcę na okładce. Dowiedziałem się z niej, że autorka jest mrągowianką i ma na koncie wiele powieści współczesnych. [...] niczym wiedźma w tajemniczym tyglu wyobraźni miesza fikcję z prawdą i podaje Czytelnikom bliskie sercom opowieści...
W akcję, którą Enerlich umiejscowiła w 2010 roku w Toruniu – mieście Kopernika, autorka wplotła losy wielu interesujących postaci. Najważniejszymi z nich są Marcelina K. i Tadeusz Zawiejski – rzeźbiarz. Wśród pozostałych bardzo ciekawych, żywych charakterystyk można wyróżnić kochankę Janusza K. – Natalię Annę, przewodniczkę Annę Kot i antykwariusza Wojciecha. Główną bohaterką jest jednak zdradzona kobieta. To ona przeżywa radości i smutki, ona zostaje wciągnięta w wir wydarzeń i ma szansę rozwiązać jedną z tajemnic Torunia oraz udowodnić, że w każdej legendzie tkwi ziarno prawdy.
Marcelina przechodzi swoistą metamorfozę. Z czasem jej uczucie nienawiści do kobiety, z którą zdradzał ją mąż przechodzi w koleżeństwo i ma szansę zmienić się w przyjaźń. Kochała Janusza i gotowa była mu się poświęcić, tak jak poświęciła swoją niezależność, ale po czasie stara się go zrozumieć. Tłumaczy też sobie zachowanie Natalii Anny i utraconego życiowego partnera, który nie był bez grzechu. Zastanawia się, czy gdyby w Polsce zalegalizowana była miłość w trójkącie jej życie potoczyłoby się inaczej. Fabuła powieści kręci się wokół tajemniczego pierścienia, rozlanego przez Annuszkę oleju, wypadku, śmierci męża Marceliny i tego, do czego może doprowadzić jedno wydarzenie, pociągając na sznurki przeznaczenia.
W powieści występuje tak naprawdę tylko jeden czarny charakter, choć kilka postaci mogłoby takimi się stać. Autorka na ich przykładzie pokazała, że nie każdy jest taki, jakim się jawi w oczach innych ludzi. Takim bohaterem jest Frącek – degenerat społeczny, którego wpojone w dzieciństwie zasady moralne w odpowiednim momencie czynią bohaterem.
Fabułę powieści urzeczywistnia, między innymi, fakt, że większość bohaterów była na kimś wzorowana. Marcelina mieszkała w zlokalizowanych niedaleko Mrągowa Cankach, a Katarzyna Enerlich pochodzi z Mrągowa. W Tadeuszu Zawiejskim można doszukać się pierwiastków Tadeusza Porębskiego, którego faktycznie istniejącą pracownię sfotografowała autorka. Sugeruje to także pomyłka pojawiająca się w książce – w pewnym momencie w fabule Zawiejski zostaje nazwany Porębskim. Myślę, że dobrze obrazują to również słowa wydawcy zamieszczone w notce o książce, znajdującej się na okładce, który napisał [...] Autorka, przędąc tę magiczną opowieść, zaprowadzi nas do istniejących miejsc, zapozna z ludźmi, których pierwowzory istnieją naprawdę. Pozwoli nam spacerować z jej bohaterami uliczkami Torunia, a podczas tego spaceru napotkamy wiele prawdziwych i fikcyjnych historii.
Ale nie tylko plejada dobrze wykreowanych postaci, ich bogata historia i przeszłość czynią Studnię bez dnia interesującą lekturą. Wspomniałem powyżej o legendach. Najważniejszą z nich, na której Enerlich oparła fabułę utworu, jest tajemnica toruńskiego kupca Martinusa Teschnera i pierścienia z przepięknym rubinem, o którym wspominają także pewne dokumenty. Autora tak sprawnie połączyła fikcję literacką z podaniem i rzeczywistością (opisywana pracownia Tadeusza Zawiejskiego jest wzorowana na faktycznie istniejącej pracowni), że momentami traciłem w nich orientację. Intryga związana z pierścieniem, pojawiające się w powieści elementy metafizyczne, historie i obrazy życia (Marcelina chętnie wraca wspomnieniami do lat dziecięcych) sprawiły, że nie potrafiłem oderwać się od lektury. Smaczku fabule dodają rzeczywiste wydarzenia w niej przywołane (takie jak kradzież napisu Arbeit macht frei umieszczonego na bramie obozu w Oświęcimiu, czy badania przeprowadzone przez doktora Duncana MacDougalla. Postanowił on zważyć ludzką duszę i udowodnić, że teoria Rudolfa Wagnera o istnieniu substancji duszy jest prawdziwa. Po przeprowadzeniu odpowiednich eksperymentów MacDougall doszedł do wniosku, że waży ona21 gram). Takich, wykorzystanych przez Enerlich elementów jest dużo więcej. Wspomnę jeszcze o przytoczonych przez nią słowach, które podobno wypowiadały przed śmiercią takie osobistości jak Agnieszka Osiecka, Tadeusz Kościuszko, czy Antoni Czechow. Dodatkowym ciekawym elementem są przedstawione przygotowania do powtórnego pochówku Mikołaja Kopernika, w których kluczową rolę odgrywa Zawiejski.
Czytając Studnię bez dnia poznałem także częściowo topografię Torunia. Lekturę uprzyjemniały mi subtelnie opisane sceny erotyczne i zdjęcia przybliżające miejsca, w których rozgrywały się główne elementy fabuły, autorstwa Katarzyny Enerlich i Agnieszki Mościenicy-Kowalskiej.
Podoba mi się język autorki. Jest prosty, ale sugestywny. Nacechowany emocjonalnie i dopasowany do odczuć bohaterów. Przypadły mi do gustu także fragmenty utworów innych autorów, które Enerlich umiejętnie wplotła w fabułę. Nie zapomniała o także o przypisach i odnośnikach.
Autorka zaintrygowała mnie nie tylko tajemnicą, intrygą i przeżyciami bohaterów, ale również opisanym miastem. Ukazała zarówno piękno Torunia, jak i jego mroczniejszą część na przykładzie kamienicy, w której co chwila gaśnie światło, mieszka tak zwany element społeczny i która sprawiła, że czytając o niej serce mi mocniej biło. Enerlich sprawnie skonstruowała fabułę, która nie pozwalała mi się nudzić. W odpowiednich momentach przerywała dramatyczne wydarzenia, aby wrócić do nich w kolejnym rozdziale, ale to tylko rozpalało moją wyobraźnię. Krótkie rozdziały co prawda pozwalały niemalże w każdej chwili przerwać lekturę, ale fabuła była tak wciągająca, że tego nie czyniłem. Jednakże irytowało mnie nieco to, że autorka wyprzedzała niektóre sytuacje i pojawiały się nierówne przerwy między rozdziałami.
Zamieszczone na twardej, lakierowanej okładce zdjęcie przedstawia oświetlone i odbijające się w wodzie miasto, w którym umiejscowione zostały wydarzenia opisane w powieści. Toruń wygląda na nim intrygująco i nieco mrocznie. Obwolucie uroku dodaje nocne gwiaździste niebo. Jednak nad wszystkim góruje przepiękny pierścień z rubinem. Mój wzrok przyciągnęły także wyraźnie napisane imię i nazwisko autorki oraz tytuł powieści. Wydawca nie zapomniał zamieścić na okładce zdjęcia uśmiechniętej autorki, notek o niej i o powieści oraz podać danych kontaktowych Katarzyny Enerlich i Wydawnictwa MG. W książce znajdują się także podziękowania autorki i reklamy innych utworów jej autorstwa.
Studnia bez dnia jest bardzo interesującą pozycją. Może ona przypaść do gustu czytelnikom, którzy nie tylko szukają oderwania się od otaczających ich problemów, ale również zagłębienia się w historię, legendy i magię Torunia. Ja podążyłem tropem tajemnic, zastanowiłem się nad ludźmi, pobudkami ich zachowań oraz pewnymi stereotypami. Jest to powieść, którą przeczytałem z dużą przyjemnością i drugi utwór, który zachęcił mnie do zwiedzenia Torunia. Nie utkwiły mi w pamięci poważnie błędy w książce, które mógłbym tu przytoczyć, oprócz wymienionych wcześniej. Studnia bez dnia jest moją pierwszą powieścią Enerlich, jaką przeczytałem, ale z pewnością, w miarę możliwości, zapoznam się z następnymi.
Konrad Staszewski
http://kolomen.blog.onet.pl/
http://pisarzrecenzuje.blox.pl/html
http://recenzjepisarza2.blox.pl/html.