Nie jest łatwo i niemądrze jest ferować wyroki. Jednak kiedy w ręce czytelnika trafia taka książka, jak Strzały w Kopenhadze, można z dość dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że jest to jeden z najlepszych reportaży, jakie w tym roku pojawiły się na polskim rynku wydawniczym.
Niklas Orrenius przez rok towarzyszył Larsowi Vilksowi – szwedzkiemu artyście, który jest piewcą wolności słowa, a sam żyje w totalnym odosobnieniu. Tytułowe strzały w stolicy Danii miały trafić w niego, podczas jednej z konferencji organizowanych w Kopenhadze. Artysta nie ucierpiał, jednak incydent pozostawił ofiary. Vilks stał się celem ekstremistów muzułmańskich, gdy narysował karykaturę proroka Mahometa. Wydali na niego wyrok śmierci, więc Lars ma całodobową ochronę policji, nigdzie nie może ruszyć się sam, a jego twórczość, poglądy i zachowanie stały się przyczynkiem do szerszej dyskusji na temat wolności słowa, tolerancji, rasizmu, religii i bezpieczeństwa w ojczyźnie. Dziennikarz towarzyszy artyście zarówno podczas samotnych obiadów, jak i konferencji, na które niekiedy jest zapraszany. Strzały w Kopenhadze to zapis jego samotności i paradoksu, w którym żyje – za każdym razem, gdy jest proszony o zabranie głosu w jakiejś kontrowersyjnej kwestii, nie boi się otwarci wyrażać poglądów (mając świadomość, że mogą wywołać dyskusję), jednak zapytany o konsekwencje takich wypowiedzi, odpowiada niemal natychmiast, że jest artystą, więc jego słowa powinny być interpretowane w inny sposób, co z kolei sprawia, że postronni słuchacze odnoszą wrażenie, że ucieka od odpowiedzialności. Niklas Orrenius nie ocenia zachowania Vilksa, nie stara się go ani bronić, ani oskarżać, przez to opowieść o tej postaci staje się bardziej wielowymiarowa.
Orrenius w sposób bardzo rzetelny, bezstronny i kompleksowy przedstawia w swoim reportażu wiele różnych problemów. Tak naprawdę sytuacja, w jakiej znalazł się Vilks, jest tylko jednym z aspektów, nad którymi pochyla się dziennikarz. Strzały w Kopenhadze to dyskurs na temat wolności słowa. Na kartach reportażu zadawane są pytania o to, czym tak naprawdę jest wolność słowa, czy fakt, że jakieś państwo daje swym obywatelom możliwość swobodnej wypowiedzi oznacza, że mogą oni mówić wszystko o wszystkich, nawet gdy są świadomi, że ich wypowiedzi mogą obrazić lub podburzyć konkretną osobę lub całą społeczność. Znamienne jest to, że nawet podczas rozmowy z profesorem, który poświęcił wiele lat badań na analizę tego zagadnienia, ten w pewnym momencie rozkłada bezradnie ręce i przyznaje, że nie da się ocenić czy jasno określić pojęcia wolności słowa. Orrenius zadaje w swej książce pytanie, czy istnieje coś takiego, jak granica wolności słowa. Nie udaje mi się znaleźć na nie odpowiedzi.
Ten reportaż jest też o tym, że kraj, który do tej pory uważany był za idyllę, za państwo przyjazne, otwarte i tolerancyjne, przestaje sobie radzić z faktem, że w jego granicach znajduje się coraz więcej imigrantów, z ich unikalną kulturą, tradycją i religią. Wielokulturowość zaczyna się bowiem stawać problemem, a Szwecja nie ma pomysłu, jak sobie z nim poradzić. Robi uniki (Vilks zostaje praktycznie usunięty poza nawias społeczeństwa) i podejmuje złe decyzje, gdy pojawiające się inne publikacje karykatury proroka Mahometa zostają zablokowane przez przedstawicieli rządu.
Dlaczego tak jest? Bo Szwecja zmuszona jest przemyśleć, czym dla niej jest tożsamość narodowa. Nie tylko ze względu na to, że jako państwo zaczyna być coraz bardziej wielokulturowa. Jest tak również z powodu faktu, że część Szwedów zaczyna się radykalizować, przedstawiać tendencje nacjonalistyczne. Te rozdziały, które opowiadają o tym, jak szwedzkie społeczeństwo zaczyna się polaryzować, a co do głosu coraz częściej zaczynają dochodzić hasła rasistowskie, wbijają w krzesło. Jak każdy muzułmanin jest z miejsca postrzegany jako terrorysta, niesłusznie oskarżany czy brutalnie atakowany, a spokojni i otwarci do tej pory Szwedzi stają się agresorami.
Strzały w Kopenhadze to pełnowymiarowy, świetny reportaż. Orrenius nie bał się poruszyć bardzo trudnych kwestii i zrobił wiele, by na chociaż część z nich znaleźć odpowiedzi. Dawno nie trafiło mi się tak dobre opracowanie (w założeniu) jednego tematu, które by później rozwinęło się w tak kompleksową analizę szerszego zagadnienia. Świetna lektura, ważna i odważna historia. Bardzo mocno polecam.