Yuriko traci słowa i rozpoznawanie bliskich, a oni tracą Yuriko. Czy da się przyjąć inną perspektywę, zobaczyć proces odchodzenia, któremu towarzyszy okrutna choroba Alzheimera tak, by nie zaprzeczając cierpieniu, jednak nadal kochać i w jakiś sposób go przyjąć? Nie wiem, ale Genki Kawamura w przepięknej powieści Sto kwiatów z wielką delikatnością to proponuje.
Izumi, jedyny syn Yuriko, pięknej pianistki, co roku spędza z mamą wejście w nowy rok. Tylko raz było inaczej i oboje nie chcą tego pamiętać. Był to czas, gdy Yuriko uciekła, odeszła bez słowa, wierząc, że dostanie miłość. Inną niż ta od i do syna. Z tego okresu został pamiętnik – pisanie było ratunkiem Yuriko, porządkowało rzeczywistość, pozwalało zachować to, co ulotne. Oczy ukochanego, "jego niski i miękki głos", jego nawyki.
Pisanie towarzyszy też Yuriko, gdy zaczyna tracić pamięć. Sterta małych karteczek, które "pełne były skrawków pamięci, które Yuriko chciała zachować". Podstawowe informacje o synu, jego żonie, upomnienia wobec siebie: "nie kupuj chleba, żyj samodzielnie, jak należy". Izumi znajduje je, gdy mama przeprowadza się do domu opieki, po serii wyjść z domu, które kończyły się jej poszukiwaniem.