Stephen King. Sprzedawca strachu. Robert Ziębiński. Replika 2014
Romanse Kinga z filmem
Pierwsza polska książka o Stephenie Kingu – jak sugeruje się na okładce – stanowi właściwie zbiór recenzji następujących po sobie ekranizacji opowiadań i powieści, okrzykniętego mistrzem grozy, amerykańskiego pisarza. Udaje się Robertowi Ziębińskiemu dorzucić tu i ówdzie najróżniejsze ciekawostki bądź poświęcić kilka stron nie tyle recenzowaniu, ile zapoznaniu czytelnika z tym, w jaki specyficzny sposób twórczość Kinga ocierała się o kino.
Stephen King. Sprzedawca strachu ma ambicje typowo publicystyczne, co czuje się tak w samej analizie konkretnych filmów, jak w języku, po jaki sięga autor. Czy to źle? Zależy, czego przed lekturą tej zaledwie trzystustronicowej pozycji będziecie się spodziewać. Nic tutaj nie zostaje pogłębione, swobodnie ślizgamy się przez kolejne filmy, przez kolejne dekady…
Właśnie dziesięciolecia stały się kluczem do rozgryzienia zagadki fenomenu, jakim dla kina stały się dzieła twórcy Carrie. Ten zabieg ma zobrazować pewien wzór, odzwierciedlenie życiorysu Kinga. Czy się udaje po przeczytaniu zobaczyć? Jeżeli bardzo chcecie. Może byłby on wyraźniejszy, gdyby ambicje – jakkolwiek to w tym miejscu niewłaściwie zabrzmi – naukowe wygrały z lekką publicystyką.
Największym plusem książki Roberta Ziębińskiego są przewijające się przez całość najróżniejsze dygresje dotyczące Kinga oraz jego romansów z X Muzą. Największym minusem – wstęp. Sam autor nazywa go Bardzo długim wstępem, ale wydaje mi się, że właściwsze byłoby zmienić to miano na Za długi wstęp lub Zdecydowanie za długi wstęp. Ziębiński tłumaczy się w nim ze swego uwielbienia dla Kinga i chyba to uwielbienia trochę przeszkadza mu w pisaniu tej książki. Trochę ciąży.
Jeżeli chcecie mieć w domu pozycję, która poukłada dotychczasowe adaptacje prozy Kinga, to kupcie tę książkę. Jeżeli nie, to lepiej sięgnijcie po jedną z powieści Kinga… Niech będzie, jeszcze nie przeniesiony na ekran, Dallas 63.
Michał Domagalski