Klątwa drugiego tomu to przykre zjawisko i nigdy nie do końca wiadomo, co stoi za przyczyną jej wystąpienia. Twórcze wypalenie autora? Niekonsekwentność w kreacji bohaterów? A może kiepski pomysł na fabułę kontynuacji? Poczułam ogromną ulgę, gdy po skończeniu Srebrzystych węży Roshani Chokshi, zrozumiałam, że w tym przypadku klątwa drugiego tomu nie miała miejsca.
Séverin oraz jego przyjaciele zapłacili straszliwą cenę, po tym jak pokrzyżowali plany Upadłego Domu. Każdy z nich na swój sposób radzi sobie z poczuciem winy oraz żałobą, ale to Séverin najbardziej nie może się z nich otrząsnąć. Rozpaczliwie pragnąć odkupienia, postanawia skorzystać z ryzykowanej wskazówki, by odnaleźć zagubiony przed wiekami przedmiot, który obdarzy swojego właściciela mocą równą potędze samego Boga.
Z magicznego Paryża bohaterowie wyruszają w podróż do zimnej Rosji. Tam sekretów i skarbów nie kryją tylko zwierzęta z lodu, ale również boginie, tajemne przejścia i mechaniczne stworzenia. Łącząc mity, legendy oraz zagadki dotyczące morderstw sprzed dziesięcioleci bohaterowie próbują dostrzec kryjącą się za tym wszystkim prawdę. Nie wiedzą, że wraz z poznaniem tajemnic, obudzą stare wspomnienia oraz poznają samych siebie na nowo… To, co odkryją, może poprowadzić ich zupełnie nieoczekiwaną drogą.
Finał Pozłacanych wilków wstrząsnął czytelnikami oraz zaostrzył apetyt na równie dobrą, a nawet i lepszą, kontynuację. Srebrzyste węże były książką, na którą rzeczywiście czekałam. Pierwszy tom nie zachwycił mnie aż tak bardzo, jak myślałam, że to zrobi. Po jego skończeniu byłam naprawdę ciekawa tego, czy Roshani Chokshi wreszcie mnie czymś zaszokuje i zachwyci. Nawet jego reread nie sprawił, że oczekiwania zmalały, a wręcz przeciwnie – urosły.
Srebrzyste węże to idealne połączenie zaawansowanego researchu autorki, jej kunsztownego stylu oraz wspaniałej wyobraźni. Roshani Chokshi pisze tak, że chciałabym się znaleźć w opisywanych przez nią miejscach – nieważne, czy to będzie hotel Eden, Uśpiony Pałac czy paryskie katakumby. Pozłacane wilki nie ukazały mi w pełni jej potencjału twórczego, ale Srebrzyste węże zrobiły to z przytupem i powaliły mnie na łopatki. Nie wiem, co zachwyciło bardziej: wszechstronność autorki, jeśli chodzi o poszukiwanie inspiracji i motywów do swojej książki, czy jej talent pisarski.
A inspiracji jest tutaj wiele. Autorka zapunktowała tym, iż teraz sięgnęła po mitologię grecką i postacie dziewięciu muz, co raduje mnie jako wielbicielkę greckich mitów i kultury. Nie brakowało również tajemnych szyfrów potrzebnych do rozwiązania zagadek, a nawet pojawiły się odniesienia do rosyjskiego folkloru. Motyw Śnieguroczki również uwielbiam, mam więc niemałe wrażenie, że Roshani pisała tę książkę z myślą o mnie.
Jej talent nie kryje się tylko w stylu, ale i wyobraźni, chociaż bez obu tych czynników książki nie byłyby tak dobre. Dobrym przykładem jest zdolność formowania, która łączy konkretne nitki – bohaterów, fabułę i funkcjonowanie świata – w spójną całość. Mimo to nie jest ona kluczowa, by bohaterowie realizowali swoje misje i działania. Niekiedy nawet formowanie narzucało im swoje ograniczenia, utrudniało zadanie lub wręcz stanowiło zagrożenie dla życia. Autorka stworzyła broń i dar w jednym.
Świat Roshani jest urzekający, ale czy to samo można powiedzieć o bohaterach? W Srebrzystych wężach polubiłam ich bardziej niż w pierwszej części. Podoba mi się nacisk położony na różnorodność, widoczną nie tylko w ich charakterach, ale również w pochodzeniu, motywacjach czy wyglądzie. Zofia jest Polką i inżynierem obdarzonym talentem formowania materii. Wszędzie widzi potęgę matematyki lub fizyki, a jej światem nie targają emocje. Enrique pragnie, żeby ktoś go wreszcie usłyszał i zrozumiał; bardzo przejmuje się losem swoich rodaków i chce zmienić go poprzez pisanie artykułów i prowadzenie wykładów. Jako historyk doszukuje się prawdy w legendach, a nawet opowieściach o duchach. Laila to kwintesencja kobiecości pochodząca z samych Indii, która swoim dotykiem potrafi odczytać dany przedmiot i dowiedzieć się czegoś więcej o jego właścicielu. Za oszałamiającą urodą i dobrocią kryje sekrety, które nie mogą ujrzeć światła dziennego. Hypnos to głośny młodzieniec, patriarcha Domu Nyks, wielbiciel wygód i piękna, niekoniecznie odważny, ale silnie zdesperowany, by przynależeć do grupy Séverina. Sam Séverin jako złamany i zdesperowany młodzieniec jawił mi się jako postać ciekawsza niż gdy był po prostu właścicielem hotelu, poszukiwaczem artefaktów i człowiekiem pragnącym odzyskać odebrane mu dziedzictwo i tytuł. On oraz jego towarzysze stanowią wielobarwną grupę, których wspólne działania kończą się albo ogromnym sukcesem, albo ogromnymi kłopotami.
Nie mogę nie wspomnieć o wątku romantycznym. Nie przypuszczałam, że Séverin oraz Laila trafią na moją listę ulubionych par książkowych. W ich relacji kryje się tyle magii, ale i chłodu, tyle napięcia, ale i pasji. Przechodziły mnie dreszcze, gdy czytałam sceny z ich udziałem i miałam ochotę potrząsnąć nimi, żeby wreszcie przestali zachowywać się jak dzieci, a zaczęli jak dorośli. Roshani jednak miała w poważaniu moje prośby, za co w sumie nie mogę być na nią zła, ponieważ gdyby poprowadziłaby Séverina i Lailę tak prostą drogą do szczęścia, to zniszczyłaby cały misterny klimat.
Sam Séverin jest bohaterem, który w tym tomie może wiele osób do siebie zrazić. Wydarzenia z finału Pozłacanych wilków bardzo na niego wpłynęły, niekoniecznie pozytywnie. To, do czego dąży obecnie, krąży niebezpiecznie blisko szaleństwa i nie każdy czytelnik będzie mu kibicować w osiągnięciu celu. Chociaż zmianę charakteru Séverina traktuje bardziej jako zaletę, to skłamię, jeśli powiem, że nie tęskniłam trochę za jego usposobieniem z pierwszej części. Połączenie tych obu postaw byłoby idealnym ruchem i mam cichą nadzieję, że autorka pójdzie w tym kierunku.
Najmocniejszym punktem samych Srebrzystych węży jest jednak zakończenie. Dla mnie było jak kubeł lodowatej wody. Myślałam, że Roshani Chokshi zakończy historię Séverina i pozostałych na tym tomie, ale wiem już, że możemy spodziewać się kolejnej części (i kto wie, może też nie ostatniej?). Osobiście nie wiem, co mam teraz ze sobą zrobić, ponieważ naprawdę muszę wiedzieć, co będzie dalej. Co takiego planuje Séverin? Czy Upadły Dom wygra? Czy Lailę da się uratować? Ach, tyle pytań, a żadnych odpowiedzi!
Pozostaje mi uzbroić się w ogromne zapasy cierpliwości, a wy natomiast lećcie do księgarni po Srebrzyste węże. Jeśli jednak nie czytaliście Pozłacanych wilków, nadróbcie przygody Séverina i pozostałych, a potem wybierzcie się z nimi w kolejną podróż w nieznane. Emocje i porządna dawka pisarskiego kunsztu gwarantowana.