Spod kozetki. O pewnym psychiatrze i jego najdziwniejszych przypadkach to świetny zbiór piętnastu rozdziałów, z których każdy jest osobną opowieścią o zmaganiach lekarza z jego pacjentami, trudnymi i skomplikowanymi przypadkami medycznymi, nabieraniu wiary w siebie i tym, że bardzo często pozory mylą. Gary Small, światowej klasy psychiatra, zebrał w jednym miejscu historie fascynujących, trudnych i wyjątkowych pacjentów, z którymi przyszło mu rozmawiać i leczyć w trakcie swojej kariery.
Książkę otwiera historia, która przydarzyła się Smallowi w 1979 roku, a kończy taka z 2008. Niemal trzydzieści lat pomiędzy nimi, obfitowało nie tylko w bardzo dużo niezwykle ciekawych przypadków, jakimi lekarz się zajmował, ale przede wszystkim pozwoliło mu się rozwinąć jako specjaliście, ukształtować osobowość i nabrać niesamowitej skromności. Gary Small o każdym ze swoich pacjentów pisze z niebywałym szacunkiem, często skupiając się na własnych wadach, błędach czy niepewności, jaką czuł, gdy przyszło mu diagnozować kolejnego chorego. Spod kozetki to świadectwo jego rozwoju nie tylko jako lekarza, ale również jako człowieka. Psychiatra nie boi się wspominać, że, szczególnie na początku swojej drogi zawodowej, ciągle w siebie wątpił i nigdy nie miał pewności, czy postępuje słusznie. Później z kolei, gdy już uświadomił sobie, że szukanie pomocy u starszych kolegów po fachu w niczym mu nie ujmuje, musiał się zmierzyć z tym, jak jego specjalizacja była odbierana przez innych lekarzy i pozostały personel szpitalny.
Spod kozetki jest bowiem także opowieścią o tym, że psychiatria była, i często nadal jest, tematem tabu. Każdy, kto idzie po poradę do lekarza psychiatry niemalże z miejsca dostaje łatkę wariata (dlatego też chorzy długo zwlekają z udaniem się na konsultację). Inni lekarze z kolei nierzadko badania i diagnozy psychiatrów traktują co najmniej podejrzliwie, by nie powiedzieć wprost – pogardliwie. Niejednokrotnie zdarza się jednak, że to właśnie psychiatrzy odkrywają powód nagłego pogorszenia się samopoczucia jakiegoś pacjenta (tu szczególnie polecam rozdział opisujący pacjentkę neurologiczną).
Niebywałym atutem tej książki jest fakt, że absolutnie oddemonizuje tak zawód lekarza psychiatry, jak i samej choroby. Small idealnie pokazuje, że w bardzo dużej ilości przypadków, którymi się zajmował, pacjenci wymagali pomocy, ale nie psychiatrycznej. Spod kozetki zawiera wiele historii, które mówią o tym, że nie każdy pacjent trafiający do psychiatry wymaga leczenia farmakologicznego czy elektrowstrząsów (które, nota bene, stosowane są nadal, ale wyglądają zupełnie nie tak, jak w filmach). Tu warto przytoczyć jedną z opowieści – pewnego zimowego dnia policja zgarnęła z ulicy i zawiozła do szpitala młodą, majaczącą, niemalże nagą dziewczynę. Po dotarciu do szpitala, zanim lekarz zdążył dojść do jej pokoju, ta zdążyła się już całkowicie rozebrać i stanąć na głowie. I tak stała. Po jakimś czasie (dzięki cierpliwości i profesjonalizmowi lekarza, pomimo tego że za plecami słyszał chichot dwóch strażników) udało się dziewczynę posadzić i nieco okryć. Po podaniu soku pomarańczowego dla orzeźwienia, pacjentka nagle „ożyła” i ponownie miała kontakt z otoczeniem. Okazało się, że młoda dziewczyna była chora, ale nie psychicznie, tylko na cukrzycę.
I taka jest cała ta książka – napisana z niezwykłym wyczuciem, w bardzo ciekawy sposób opisująca każdego z pacjentów. Jednocześnie dzięki temu, że Small ma niebywały dystans do siebie, w wielu miejscach tekst jest bardzo zabawny, co wpływa na to, że choć tematyka nie zawsze bywa lekka, to treść sprawia, że całość czyta się z niekłamaną przyjemnością.