Serie new adult, w których każdy tom skupia się na konkretnej parze bohaterów, są jednymi z moich ulubionych. Zdecydowanie zalicza się też do nich cykl Mony Kasten Begin Again, skupiający się na życiu studentów, będących wspólnym gronem znajomych. Laura Kneidl również wykorzystała ten motyw, czego dowodem jest kolejna część jej serii – Someone else. Zabierając się za czytanie, zastanawiałam się tylko nad jednym: czy będzie to książka na zasadzie kopiuj-wklej, czy może Kneidl zaskoczy mnie czymś nietypowym i nowym?
Akcja Someone else skupia się na Cassie oraz Aurim, parze współlokatorów, których poznaliśmy już w pierwszym tomie serii. Cassie nie jest fanką kontaktów towarzyskich i zamiast pójść na imprezę, woli obejrzeć odcinek ulubionego serialu, poczytać książkę lub pracować nad swoimi cosplayami. Auri natomiast to bardzo zdolny piłkarz, który cieszy się sławą w mediach społecznościowych. Dwa lata wspólnego wynajmowania mieszkania uczyniło ich parą najlepszych przyjaciół, których łączy miłość do książek i filmów fantasy. Pomimo pewnych zawirowań oboje starają się pozostać przyjaciółmi, chociaż dla Cassie nie jest to takie łatwe. Dziewczyna zaczyna martwić się, że to, co ich łączy, może nie być tak silne, jak to, co ich dzieli.
Chociaż Someone else jest bardzo prostą historią, sama nie wiem, od czego zacząć. Może od pierwszych rzeczy, które zwróciły moją uwagę i zarazem mocno przypadły mi do gustu. Jedną z nich jest playlista piosenek umieszczona na samym początku. Bardzo lubię takie dodatki i są one jedną z cech charakterystycznych dla new adult. Zdecydowanie jednak nie spodziewałam się w tej książce ilustracji, dzięki którym łatwiej było mi wyobrazić sobie bohaterów. Niby nic wielkiego, a cieszy.
Historię śledzimy wyłącznie z perspektywy Cassie. Całkowicie nie przypuszczałam, że znajdę tyle wspólnego z tą bohaterką! Czasami w trakcie czytania doznawałam wrażenia, że gdybym to ja była Cassie, to zachowałabym się tak samo jak ona w danej sytuacji. Znalezienie swojej book soulmate jest naprawdę rzadkie i na pewno dzięki temu Someone else zapadnie mi w pamięci na dłużej. A co takiego polubiłam w Cassie? Jej naturalność, szczerość, odwagę, by bronić swoich racji oraz to, że nie wstydzi się swoich zainteresowań. Jest również wrażliwą dziewczyną, która dla przyjaciół jest gotowa zrobić wszystko.
Często autorki new adult kreują głównych męskich bohaterów jako mężczyzn, którzy jawią się jako idealni, ale mają ciężką przeszłość, straszną tajemnicę albo kiedyś złamano im serce. O dziwo, Auri taki nie jest. To opiekuńczy chłopak i do wszystkiego doszedł ciężką pracą, a nie było to łatwe dla czarnoskórej osoby. Auri wie, czego chce od życia. Mimo wszystko, jego postać nie jest taka cudowna, jak się na początku wydaje. Postawa Auriego w niektórych sytuacjach nie tylko irytowała czy smuciła Cassie, ale również i mnie. Ich konflikty były zrozumiałe i w pełni do uwierzenia, co jest kolejną z dobrych stron Someone else. Czasami autorki takich książek wymyślają bowiem problemy z kosmosu tylko po to, by skłócić ze sobą bohaterów.
Może Laura Kneidl stworzyła ciekawe postacie i problematykę, ale poprowadziła akcję tak, jak w wielu książkach new adult. Jest to typowy schemat. Zaczyna się od tego, że głównych bohaterów musi coś łączyć: wspólne mieszkanie, zajęcia na studiach, hobby albo znali się z dzieciństwa. Później jedno z nich, najczęściej dziewczyna, zaczyna coś czuć do chłopaka. Kiedy to do niej dociera, rozpoczyna się charakterystyczny monolog pod tytułem: „Nie mogę nic do niego czuć, bo jesteśmy tylko przyjaciółmi i nie chcę nic zepsuć, ale nic nie mogę poradzić na moje uczucia do niego!”. Co się jednak dzieje? Bohater odwzajemnia te uczucia! Cud, miód i orzeszki! Nie trwa to niestety długo, bo wcześniej czy później musi się między nimi coś zepsuć i mamy płacz oraz zgrzytanie zębów. Ale nie martwcie się, bo happy end macie jak w banku. Nieważne jak bohaterowie się pogodzą, oni na pewno to zrobią!
I takie jest właśnie jest Someone else. Taką serią jest właśnie Begin again i pewnie dziesiątki innych książek new adult. Czy to źle? Dla niektórych czytelników pewnie tak, bo ile razy można czytać w kółko o tym samym. Mi to osobiście nie przeszkadza. Ten schemat niczym mnie już nie zaskakuje, ale nadal sięgam po takie książki i nie czuję się jeszcze nimi znudzona. Może nigdy się nimi nie znudzę, bo dla mnie takie powieści to najlepsze lekarstwo na kaca książkowego, zły humor czy brzydką pogodę.
I, mimo że Someone else jest schematyczne, to i tak się wyróżnia na tle tego gatunku. Nie zdarzyło mi się jeszcze czytać new adult, w którym głównym bohaterem jest osoba czarnoskóra. Podobnie jest zresztą z Cassie, która choruje na cukrzycę. Te dwa elementy są jednymi z najważniejszych w całej ich kreacji. Autorka nie zapomniała, że stworzyła chorą bohaterkę, która musi pilnować swojego zdrowia i diety. Nie zapomniała, że Auri może być źle traktowany przez osoby nietolerancyjne. Ba, nie zapomniała nawet o takich detalach, jak to, że bohaterka ma prawo mieć okres, a para powinna pamiętać o antykoncepcji! Osobiście zwracam uwagę na takie rzeczy, bo one tylko dodają realizmu do książki, której akcja dzieje się w obecnych czasach.
Sięgnęłam po Someone else, nie czytając wcześniej pierwszego tomu. Decydując się na pisanie serii, w której bohaterowie z poprzednich części pojawiają się w kolejnych, autorzy muszą naprawdę się pilnować. Oczywiście, że dowiemy się, kto jest z kim w związku lub nie jest, ale trzeba mieć na uwadze, że autor może zechciał podzielić się z nami ministreszczeniem wcześniejszych tomów. Laura Kneidl tak na szczęście nie zrobiła, chociaż była czasami o włos o przekroczenie cienkiej granicy spoileru. Nie miałam również problemu, by wgryźć się w historię Auriego i Cassie, a nawet po jej skończeniu nabrałam ochotę, by poznać losy Micah i Juliana, którzy są bohaterami Someone new.
Jak napisałam wyżej, Someone else to historia prosta i przyjemna, a dość konkretnie ją przeanalizowałam, nie udzielając odpowiedzi na najważniejsze pytania. Podobało mi się? Jak najbardziej! Czy polecam? Oczywiście! Nie zastanawiajcie się dłużej nad tą serią, tylko dajcie jej szansę. Może okazać się świetną odskocznią od codzienności.