Tematyka problemów psychicznych coraz częściej przewija się przez literaturę młodzieżową. Zaburzenia odżywiania, depresja, lęki czy nieprzepracowane traumy to zaledwie ułamek tego, co autorzy stworzyli dla swoich postaci z myślą o czytelniku, który zmaga się z podobną sytuacją. Alice Oseman w swojej powieści Solitaire również porusza taką problematykę.
Tori Spring nie uważa się za nikogo interesującego, podobne zdanie ma o swoim życiu. Szkoły wręcz nienawidzi. Najbliższą osobą jest jej brat Charlie, a swoją uwagę poświęca tylko własnemu blogu. Gdy nagle w życiu Tori pojawia się Michael Holden, dziewczyna nie jest nawet pewna, czy ten ekscentryczny, dziwny chłopak w ogóle istnieje. Szkoła zaś staje się celem Solitaire – organizacji, o której nikt nigdy nie słyszał i nie wie, kto jest jej twórcą. Niewinne żarty i psikusy, którymi ofiarami są nauczyciele oraz dobre imię szkoły, przestają takimi być, gdy zagrożone zostaje życie jednego z uczniów.
Solitaire to nie jest pierwsza książka tej autorki, jaką czytałam. Radiosilence poznałam najpierw i podobała mi się, choć żałowałam, że nie przeczytałam jej w momencie bycia w liceum, gdyż o wiele lepiej utożsamiłabym się z główną bohaterką. Loveless natomiast była jedną z najlepszych książek zeszłego roku, w pełni trafiła do mojego serca, a styl i kreacja bohaterów bardzo mi odpowiadała. Solitaire jest również literackim debiutem Alice Oseman, zatem miało porządnych konkurentów. Niestety trochę się zawiodłam.
Nie umiem wskazać w tej historii elementu, który spodobał mi się najbardziej i bronił Solitaire jako całości. Nie polubiłam głównej bohaterki. Zdaję sobie sprawę, że zmaga się ona z problemami natury psychicznej, ale nie jest to usprawiedliwienie dla postaci i powód, żebym ją polubiła ponad to. Tori po prostu się nie obdarzyć sympatią, ale podobne odczucia żywię wobec prawie wszystkich bohaterów. Nie wiem, kto był gorszy – przyjaciółki Tori ze szkoły czy jej rodzice. Postacie Lucasa i Michaela są dla mnie napisane bez większego przemyślenia.
Solitaire miało swój klimat stworzony przez Alice Oseman. Przypominał mi momentami książki Johna Greena. Jest tylko mały problem – nie przepadam za powieściami tego autora. Nie odmawiam autorce talentu, ale zdecydowanie bardziej przypadł mi styl w Loveless, przez które po proste się płynęło. Fabularnie również ta historia mnie nie porwała, a w moim odczuciu bohaterowie po prostu nie potrafili ze sobą rozmawiać. Mogli w ten sposób rozwiązać wiele problemów i uniknąć nieporozumień.
Solitaire jest pierwszą w tym roku przeczytaną przeze mnie książką i mam nadzieję, że to nie jest zły znak dla tego roku pod względem czytelnictwa. Oby to był tylko słaby początek, sama zaś do tej historii nie wrócę i niekoniecznie ją polecam.