Każdy je zna, bo jak tu nie znać Smerfów, skoro bawią nas od pokoleń. I raczej nie przestaną.
Sympatyczne niebieskie stworzenia. Budową ciała przypominają człowieka, ale są wzrostu trzech jabłek, czyli dość niewielkie... Każdy zajmuje się czymś innym, jeden gotuje, inny maluje, a kolejny naprawia urządzenia. I właśnie ta opowieść zaczyna się od Pracusia, który od nadmiaru pracy zaczyna wariować z przemęczenia. Papa Smerf chce wysłać go na wolne, ale wakacje w wiosce? Przecież tu jest tyle do zrobienia. Pracuś zabiera więc przysłowiowego misia w teczkę i jedzie na wycieczkę…
Fabuła komiksu jest przezabawna, przyjemna i dająca chwilę wytchnienia i relaksu. Kreska w nim bez zmian, taka sama jak dawniej. Całe szczęście, że nie została unowocześniona, bo takie zmiany nie zawsze wychodzą na dobre, a przy takich komiksach, śmiało można napisać wiekowych już, popsułoby efekt wizualny i Smerfy mogłyby wyglądać dziwnie i trochę kosmicznie.