Obcowanie ze światem książek to nic innego, jak przebywanie w świecie słów, słów, dzięki którym możemy próbować wyrazić swoje myśli oraz emocje. Sięgnęłam po Słowo i miecz z nadzieją, że znajdę tam słowa, które mają moc zmieniania światów, gdyż opis, znajdujący się na tylnej okładce, pobudził moją wyobraźnię.
Amy Harmon jest znana przede wszystkim z bestselerowej powieści Prawo Mojżesza. Jej wcześniejsze utwory należały głównie do prozy obyczajowej, dlatego byłam bardzo pozytywnie zaskoczona, gdy okazało się, że nowa książka będzie osadzona w świecie fantasy. To, co stanowi znak rozpoznawczy autorki, to z pewnością namiętne nawiązywanie do tematyki biblijnej. Słowo i miecz nie różni się pod tym względem od jej wcześniejszych dokonań, a wręcz sięga najstarszej zasady odnoszącej się do Słowa jako Logosu (aspektu Boga lub bytu tożsamego z nim): Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo.(J 1,1).
Świat wykreowany przez autorkę stworzył Bóg, który tchnął życie w gliniane ciała swoich dwóch synów i dwóch córek. Każdemu z nich dał jedno Słowo, które miało określone działanie i posiadało wielką moc. W ten oto sposób pojawili się na świecie Prządka, Zmieniacz, Uzdrowiciel i Powiadaczka, a każde z nich doczekało się licznego potomstwa. Wraz z upływem stuleci pierwotne dary przędzenia, zmiany, leczenia i mówienia mieszały się. Spowodowało to osłabienie mocy, wymieszanie się darów oraz powstawanie nowych. Słowa powinny być wykorzystywane w dobrym celu, lecz niestety wraz z upływającym czasem, wskutek egoistycznych pobudek, niektórzy zaczęli używać swoich zdolności w niewłaściwy sposób. Nie trzeba było długo czekać na efekty ich niszczycielskich działań, wobec czego magia została bezwzględnie zakazana, a osoby nią obdarzone skazywano na karę śmierci. Nasza główna bohaterka – lady Lark – należy do osób Obdarzonych i potrafi wpływać na wolę przedmiotów oraz zwierząt. Posiada ona dar, który odziedziczyła po matce i który miał rozkwitać w tajemnicy. Niestety pewnego dnia sekret wychodzi na jaw, wskutek czego ginie matka Lark. Przed śmiercią szepce córce Słowa, które zamknęły jej usta i odmieniły życie. Dziewczyna dorastała pod kloszem, nie wypowiadając ani jednego słowa:
„Nie mogę wydobywać słów. Nie mogę wydawać dźwięków. Mam myśli i uczucia. Mam obrazy i barwy. Wszystko to kotłuje się we mnie, bo nie mogę wydobywać słów. Ale mogę je słyszeć. Świat jest ożywiany przez słowa. Zwierzęta, drzewa, trawa i ptaki nucą własne słowa”.
Uniwersum, w którym toczy się historia, zachwyciło mnie swoim baśniowym klimatem. Główna bohaterka, pomimo trudnego dzieciństwa, nie boi się walczyć o lepsze jutro nie tylko dla siebie, ale dla wszystkich ludzi oraz innych istot m.in. dla swego towarzysza, sympatycznego trolla Boojohniego. Ich relacja to klasyczny przykład siły, jaką daje przyjaźń. Nie mogę pominąć wątku romantycznego, który odgrywa ważną rolę w całej powieści i można w nim dostrzec nawiązanie do baśni o Roszpunce. Kwintesencją utworu jest niewątpliwie umiejętność dokonywania właściwych wyborów. Dar, jakim są Słowa, może być zarówno przekleństwem, jak i wybawieniem. W zależności od intencji osób nim obdarzonych. Jeśli chodzi o słowa, tym razem małą literą, to powieść jest napisana prostym językiem i możemy w niej znaleźć piękne sentencje. Historia jest domknięta i spójna logicznie. Wartka akcja, niepozbawiona zaskakujących zwrotów, nie pozwoliła na nudę podczas lektury. Potencjał niektórych wątków nie został w pełni wykorzystany, ale mam nadzieję, że zostaną one rozbudowane w kolejnym tomie.
Reasumując, zdecydowanie mogę polecić Słowo i miecz osobom, które uwielbiają baśniowe historie z nietuzinkowym wątkiem romantycznym wpisującym się nurt Young Adult. Amy Harmon dołożyła swoją cegiełkę do jakże obszernej literatury fantasy i dzięki niej zatraciłam się w świecie magii oraz odwiecznej walki dobra ze złem. Mam nadzieję, że autorka na dłużej zagości w fantastyce i napisze niejedną książkę utrzymaną w tym klimacie.