Zdrowe odżywianie obecnie nie oznacza już ograniczania, czy nawet rezygnacji z tłuszczów (wiemy już, że dzielą się na dobre i złe), ale także walkę ze zbyt wysoką zawartością cukru w diecie. „Biała śmierć”, jak mówią niektórzy, w nadmiarze powoduje liczne choroby, a o takowy, przy dzisiejszym przesłodzonym przemyśle spożywczym, nietrudno. Nie zawsze tak było. Różne aspekty kontaktów człowieka z cukrem możemy poznać w książce zatytułowanej Słodziutki. Biografia cukru.
Dariusz Kortko i Judyta Watoła podeszli do tematu bardzo szeroko. Jak przystało na biografię, najwięcej miejsca zajęła historia. Słodkie kryształki nie towarzyszą bowiem homo sapiens od początku istnienia gatunku. Hindusi w Starożytności pozyskiwali go z trzciny cukrowej. Umiejętność ta przeniknęła do Persów, dalej do Arabów. Europejczycy na dobre zapoznali się z nim dopiero w dobie wypraw krzyżowych i zaczęli na stałe importować „słodką sól”, oczywiście jako towar luksusowy. Tyle o początkach. Dalej autorzy szerzej opisali wielkie odkrycia geograficzne, szczególnie zwracając uwagę na przeszczepienie trzciny cukrowej na Karaiby i związany z tym problem niewolnictwa. Omówiona została również europejska kariera kawy i herbaty, w tym instytucja kawiarni oraz saska porcelana. Nie mogło zabraknąć także czekolady, którą dopiero konkwistadorzy przyrządzili na słodko, a jej produkcję udoskonalili m.in. panowie Lindt, Wedel, Nestle.
Słodkie kryształki obecnie wytwarza się nie tylko z trzciny, ale również z buraków cukrowych (szczególnie w naszym klimacie). I tej roślinie poświęcono kilkanaście stron, począwszy od pierwszych prób przetwarzania jej w XVIII wieku, aż po rozpowszechnienie się upraw w celach przemysłowych, także na ziemiach polskich pod zaborami. Skoro przywołany został nasz kraj, to należy odnotować obecność w Słodziutkim tematu cukru w Polsce w dwudziestoleciu międzywojennym, podczas oraz po drugiej wojnie światowej. Powyższe nie wyczerpuje tematyki historycznej. Można się domyślić o czym jeszcze autorzy napisali – o zdrowiu i właściwej diecie (w różnych epokach), przede wszystkim o cukrzycy z naciskiem na próby leczenia jej, aż po wyizolowanie insuliny i prace nad jej ulepszeniem (bardzo ciekawe początki uzyskiwania insuliny).
Problematyka szkodliwości nadmiernego spożycia cukru w ostatnich kilkudziesięciu latach to druga zasadnicza kwestia poruszona przez autorów. Częściowo została wpleciona w materiał historyczny. Najważniejszy dla zdrowia mieszkańców krajów zachodnich okazał się oczywiście okres po 1945 roku, gdy stopniowo wzrastała konsumpcja produktów gotowych do spożycia i bogatych (w większości) w „białą śmierć”. Dodajmy jeszcze fast food (bo jesteśmy głodni i nie mamy czasu i/lub pieniędzy na slow food lub samodzielne gotowanie), a otrzymamy jeden z kluczowych czynników chorobotwórczych. Przy tej okazji autorzy pochylili się nad cukrzycą w dzisiejszym świecie, nad jej rodzajami, mechanizmem działania, zwalczaniem i zapobieganiem. Informacji zasięgnęli od fachowców. Oczywiście żywność to ogromny rynek i wielkie pieniądze. Nie mogło zatem zabraknąć aspektu biznesowego, np. licznych zabiegów zainteresowanych koncernów w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, mających na celu zdyskredytowanie tłuszczów.
Nasz problem z cukrem (rozumianym szeroko, nie tylko w postaci sacharozy kupowanej na kilogramy, ale też m.in. jako syrop glukozowo-fruktozowy), jak wnioskuję z lektury Słodziutkiego, ma źródło w nas samych. Nasz organizm po prostu uwielbia „słodziutkiego”, który wywołuje poczucie błogości. Problem w tym, że niezbędna do tego dawka stale rośnie. Doszło do tego, że młodzi konsumenci czekolady kręcą nosem na niektóre, tradycyjne już, tabliczki czekolady jako zbyt mało słodkie. Wyobrażam sobie sarkanie dzieciaków na moją ulubioną gorzką, a zachwyt nad mdlącą karmelową. Pomijając słodycze, należy odnotować, że generalnie dawniej jedzenie zawierało mniej „białej śmierci”. W związku z tym wzrasta jej spożycie, choć akurat w postaci kryształków (sacharoza) maleje.
Czasami podczas lektury odnosiłem wrażenie, że Słodziutki tracił spójność. Jakbym czytał zbiór luźno powiązanych ciekawostek. Moje odczucia były przypuszczalnie spowodowane licznymi przeskokami tematycznymi, geograficznymi i czasowymi. Uwaga ta dotyczy tematyki historycznej. Również w tym obszarze popełniono kilka błędów merytorycznych, np. przyszły Ludwik XVI nie poślubił Marii Antoniny jako król, ale Delfin Francji (wstąpił na tron cztery lata później), a prąd morski pomiędzy Madagaskarem a Afryką to Prąd Benguelski, nie zaś prąd bengalski (pisownia oryginalna). Dostrzegłem jeszcze kilka mniejszych błędów. Należy przyznać, że nie wpływały one istotnie na odbiór książki. Inna uwaga odnośnie historycznych partii tekstu dotyczy niewolnictwa na Karaibach. Nie wiem czemu miało służyć opisywanie okrucieństw, jakich dopuszczali się niewolnicy oraz ich właściciele podczas wzajemnych walk. Na plus należy odnotować obecność wielu rycin, zdjęć, reprodukcji obrazów czy plakatów. Występowały one równie licznie jak „słodziutki” współcześnie w żywności. Nie zabrakło również bibliografii.
Cukier nie krzepi wbrew hasłu wymyślonemu przez Melchiora Wańkowicza w ramach akcji zwiększania jego konsumpcji prowadzonej w II RP przez Komisję Propagandy Konsumpcji Cukru. Jest on niezbędny jako paliwo dla mózgu (w postaci glukozy), ale wszystko w rozsądnych ilościach. Spokojnie można zarzucić słodzenie kawy czy herbaty, w końcu i tak dostarczamy go w wystarczającej dawce w pozostałych pokarmach, których tabelę wartości odżywczych powinniśmy uważnie studiować przed zakupem, podobnie jak reportaż Kortko i Watoły. W wielu fragmentach podobał mi się, w innych trochę mniej, ale przeważają pozytywne wspomnienia. Sam zacząłem zwracać większa uwagę na zawartość „słodziutkiego” w podobnych produktach i wybierać te, o mniejszej jego zawartości, a takiej zasługi nie można przeoczyć.