Zacznę od oczywistości – Kurt Vonnegut jest pisarzem trudnym i zdecydowanie nie każdy lubi jego twórczość. Specyficzny styl i tematy, które porusza w swoich powieściach, nie każdemu przypadają do gustu. W przypadku Slapsticku na pewno będzie podobnie.
Vonnegut napisał tę książkę czterdzieści pięć lat temu – będąc na pokładzie samolotu, lecąc na pogrzeb wujka, wpadł na pomysł stworzenia historii o samotności, miłości między rodzeństwem i o odrzuceniu. I choć sam autor we wstępie do tej historii pisze, że zatytułował swoją powieść Slapstick „ponieważ jest groteskową poezją sytuacyjną”, zza tej karykatury wyłania się dość ponure przesłanie.
Historię opowiada Wilbur Żonkil-11 Swain, starszy mężczyzna, żyjący w Nowym Jorku w czasach, gdy niemal cała ludzkość wyginęła. Wspomina swoje życie, gdy był po prostu Wilburem Swainem i mieszkał w wielkim domu na odludziu razem ze swoją siostrą bliźniaczką, Elizą. Dzieci, pochodzące z bogatej rodziny i mające pięknych rodziców, urodziły się wielkie i brzydkie, każdy myślał też, że są opóźnione w rozwoju. Dlatego też rodzeństwo zostało odesłane, a rodzice odwiedzali ich tylko w urodziny. Pomiędzy Wilburem i Elizą wytworzyła się niesamowita więź, którą pielęgnowali przez lata. Obydwoje byli też niezwykle inteligentni i często rozmawiali o tym, jak rozwiązać problem samotności na świecie. Nie przypuszczali zapewne, że kilkanaście lat po tym, jak będą omawiać ten temat, na wpół żartując, ich tezy zostaną wprowadzone w życie.
Slapstick to krótkie rozdziały i szybki przekaz. Tyle, że tą skrótowością Vonnegut przekazuje bardzo wiele. Jest to bowiem przede wszystkim opowieść o ogromnej miłości pomiędzy rodzeństwem, ale też o wielkiej samotności. Wilbur i Eliza zostali de facto porzuceni przez rodziców. Dlatego też, choć według nich były to rozważania czysto teoretyczne, tak często rozmawiali o potrzebie posiadania rodziny, o wyeliminowaniu izolowania innych i o konieczności powstania bardziej złożonej, to jest zżytej i żyjącej ze sobą blisko, społeczności. To jeden z najsmutniejszych aspektów tej historii – totalna samotność osób, które nie powinny być same. I niezrozumienie wśród innych, co jedynie potęguje ich separację.
Jest to również powieść o rozliczaniu się z przeszłością, o robieniu odważnego rachunku sumienia „na stare lata” i świadomego podejścia do własnej przeszłości. Wilbur potrafi, z perspektywy lat, ocenić swoje życie, nie boi się też przyznać do błędu. Oczywiście, jak na Vonneguta przystało, nie wiemy jednak do końca, czy główny bohater jest w stanie to zrobić, bo jest tak dojrzały, czy dlatego, że po prostu już mu nie zależy. Natomiast na pewno wiemy, że Slapstick jest też historią o żałobie za ukochaną osobą, siostrą, z którą miało się niesamowitą więź.
I w końcu jest to również, jak to bywa u Vonneguta, satyra. Tym razem na ciągłą chęć doskonalenia, pęd do bycia pierwszym i bezmyślne dążenie do dominacji. Jednak, jak to również u niego bywa, pod warstwą śmiechu, kryje się nieco goryczy, a konkluzja po skończonej lekturze jest taka, że właściwie śmiać się nie ma z czego.
Slapstick to opowieść o tęsknocie za ukochaną osobą i żałobie po niej, o wspominaniu dawnego, lepszego życia, o samotności i o ludzkiej potrzebie przynależności. Smutna, słodko-gorzka historia.