Rafał Tomański w dwóch poprzednich książkach udowodnił, że o Dalekim Wschodzie potrafi pisać fascynująco (Tatami kontra krzesła), jak i przerażająco (Made in Japan). Tym razem, jest trochę nudnawo i chaotycznie. No cóż… Zgodnie z uwielbianą przez przesądnych Chińczyków, starożytną Księgą Przemian, cyfra 3 reprezentująca heksagram o nazwie Czun (屯 zhūn), może oznaczać początkowe trudności. Owe trudności ciągną się niczym Chiński Mur przez równe 488 stron. Pierwszego tomu!
Skośnym Okiem to w zasadzie zbiór krótkich tekstów, traktujących o krajach Dalekiego Wschodu (głównie Japonii, gdyż Tomański jest wybitnym japonistą), publikowanych na łamach Rzeczpospolitej (wydania papierowego i internetowego), ujętych w chronologiczne ramy pierwszej połowy ubiegłego roku.
Pozorne uporządkowanie rozdziałów „miesiąc po miesiącu”, jest w zasadzie słabym punktem książki. Niektóre fragmenty powtarzają się, często „słowo w słowo”, co wprowadza czytelnika w stan zagubienia. Nie ma się pewności, czy dany fragment dopiero co się przeczytało i omyłkowo do niego wróciło (zaraz, zaraz, przecież to przed chwilą było), czy też autor powtórzył go specjalnie. Może zabieg multiplikacji miał na celu podkreślić dziwaczność i skomplikowanie tak odległej nam azjatyckiej kultury?
Dużo tu o ekonomii i technologii („konikach” Tomańskiego), pogmatwanych stosunkach międzynarodowych, dużo ciekawostek, o których pewnie nie mieliście pojęcia. Choćby o tym, że chrupanie popcornu w kinie podczas bloku reklamowego, chroni widzów przed marketingowym praniem mózgu. Albo, że Facebook w języku chińskim znaczy „nie potrafisz nie umrzeć” (co, moim zdaniem, jest całkiem trafną metaforą portalu). Czy też o wprowadzeniu w Japonii nowego święta (i dnia wolnego od pracy)– Dnia Góry Fuji. Dużo tu wszystkiego, zupełnie jak metalowych kuleczek w automacie japońskiej gry pachinko.
Sukcesem pisarskim Tomańskiego jest wyjście poza granice Kraju Kwitnącej Wiśni. Autor rozszerzył krąg zainteresowań o kolejne kraje Dalekiego Wschodu, m.in. Chiny, Koreę, Wietnam, Bhutan.
Jest jeszcze mankament estetyczny książki. W dobie atrakcyjnych wydań, które łechczą nie tylko zwoje kory mózgowej, ale także zmysł wzroku, Skośnym Okiem wypada blado, niczym upudrowana twarzyczka gejszy. Twarda, lakierowana okładka przeciąża monumentalny tom. Dodatkowo czcionki i skład rodem ze wczesnych lat dziewięćdziesiątych. Szkoda. Przecież książkę traktującą o kraju orgiami, mangi i ikebany, oraz kraju gdzie praktyka feng shui (wymawane poprawnie fan szłej, a nie, jak to ma się w zwyczaju fenk szui) nakreśla przestrzeń, można było z łatwością wydać w zachwycający sposób. Nieznana mi dotąd Oficyna Wydawnicza Finna, nie dokonała wszelkich starań na tym polu.
Tatami i Made in Japan pochłonąłem jednym tchem. Z kolei, przy przydługiej lekturze pierwszej części Skośnym Okiem miałem wrażenie, że popełniam czytelnicze seppuku. Premiera drugiego tomu została zapowiedziana na czerwiec. Entuzjaści Orientu, miłośnicy Tomańskiego i masa geeków nowych technologii znajdą tu ogrom (dosłownie – kolejne kilkaset stron) szalenie ciekawych informacji. Osobiście Skośnym Okiem potraktuję raczej z przymrużeniem oka i zgodnie z popularną chińską numerologią, drugiemu tomowi powiem wdzięczne 88, czyli papa! ;)
Danny Moore