O Shuggie Bain stało się głośno dzięki zdobyciu przez nią Nagrody Bookera za 2020 rok. Debiut literacki Douglasa Stuarta nominowany został także do innych istotnych nagród literackich, co robi ogromne wrażenie i tym bardziej rozpala czytelniczą ciekawość.
Tytułowego bohatera poznajemy w 1992 roku, gdy ten ma szesnaście lat. Mieszkając samotnie w wynajmowanym, nędznym pokoju, pracuje w supermarkecie i stara się jakoś ułożyć sobie życie. Sporo wysiłku wkłada w to, aby skończyć szkołę i spełnić swe marzenie – zostać fryzjerem. Co właściwie wydarzyło się w życiu chłopca, że w tak młodym wieku zdany jest tylko na siebie?
Wydarzenia z lat osiemdziesiątych stopniowo odsłaniają czytelnikowi obraz rodziny Bain, w szczególności jego matki, Agnes. Kobiety pięknej, o charakterze twardym, zniewolonym przez alkohol. Matka trójki dzieci, której początkiem końca dobrego życia było drugie małżeństwo, z taksówkarzem, Dużym Shugiem. Najpierw z domu odchodzi najstarsza córka, średni syn ucieka w swój świat i prawie nie bywa w domu, przy matce, niczym wierny pies, zostaje tylko mały Shuggie. Chłopiec, od zawsze inny, bardzo wrażliwy, całkowicie odstający od swoich rówieśników. Jedyne czego pragnie, to to, aby Agnes przestała pić. Ta relacja dziecka z uzależnionym rodzicem, ciągnąca się przez wiele lat, jest straszliwie przygnębiająca. Autor tylko i wyłącznie dzięki własnym doświadczeniom z uzależnioną matką, mógł odzwierciedlić na łamach powieści ten niesamowicie skomplikowany i rujnujący życie dziecka proces. Nikt, kto nie doświadczył tego na własnej skórze, nie jest w stanie oddać tej bezsilności, która towarzyszy uczestniczeniu dziecka w procesie samozagłady osoby, która powinna je kochać, chronić i o nie dbać. To odwrócenie roli sprawia, że Shuggie staje się przedwcześnie dojrzały, nie ma szans być beztroskim dzieckiem. Jego historia pozostaje z czytelnikiem na długo po skończeniu lektury.
To także powieść o ciężkim życiu w cieniu bezrobocia, spowodowanego rządami Margaret Thatcher, z którego wyłaniają się gniewni ludzie, doskonale wiedzący o tym, że nie warto robić sobie jakiejkolwiek nadziei na poprawę swego losu.
Książka pisana była przez dziesięć lat, można odczuć te przerwy w tworzeniu, Shuggie Bain nie czyta się jednym tempem. Ogrom wysiłku, jakim wykazał się autor, oraz umiejętność przelania na papier destrukcyjnej siły życia w przemocowej rodzinie, w pełni zasługują na wszystkie zdobyte nagrody.