Tym razem Max Czornyj przeszedł samego siebie. W 5 tomie przygód Zagadkowych Agentów dał popis całego wachlarzu swoich umiejętności konstruowania kryminałów. Jak dla mnie tym razem wyszedł lekki dreszczowiec, może historia zakrawająca o horror dla młodzieży. Jestem z serią od początku i po raz pierwszy bałam się czytać. Serio… Unikałam wieczornego czytania, bo sprawiała mi ta historia dyskomfort, ale ja jestem strasznie strachliwym człowiekiem.
Tym razem Zagadkowi Agenci z Toską i Panem Deryło wybrali się w Bieszczady. Kiedy wjechali do lasu zaczęły dziać się dziwne rzeczy – m.in. pojawiający się upiór na rowerze, a także, co gorsze, awaria starego samochodu. Pan Deryło podejmuje decyzję – idzie szukać pomocy, a dzieciaki zostają i czekają. Jednak kiedy mija już zbyt duża czasu, a mężczyzna nie wraca, postanawiają ruszyć na poszukiwania i wchodzą do Nawiedzonego Lasu. W tym czasie atakuje ich dzik, zastaje burza, a dziwne rzeczy zaczynają się dziać wokół. Do tego nawet chatka, do której weszli po wyjściu z lasu, jest miejscem strasznym i przerażającym. Zagadkowi Agenci muszą odnaleźć Pana Deryło, spróbować poszukać pomocy i rozwiązać zagadkę Nawiedzonego Lasu.